Archive for Maj 2010

Anemon dla Bogini Isabel Allende

30 Maj 2010

To moje ukochane majowo-czerwcowe kwiatki, anemony. Moja pierwsza ślubna wiązanka sprzed 34 lat była z anemonów, ale kolorowych. Po tamtym mężu dawno, dawno ślad zaginął, a anemony nadal lubię i mam ich mnóstwo w Zalesiu. Porastają stary klomb na działce mojej córki Oli, zajęły miejsce łubinów, które kilka lat temu zostały skonsumowane przez mszyce. Padły z honorem (łubiny nie mszyce), a niby anemiczne anemonki nagle dostały wigoru i rozrastają się, gdzie mogą i nie mogą. Właśnie w Zalesiu dokończyłam dzisiaj świetną książkę Isabel Allende pt. Suma naszych dni (kupiłam ją Oli na imieniny). Znalazłam tam frazy, pod którymi podpisuję się cała sobą. Cytuję: „Tutaj na świecie, który zopstawiłaś za soba, Bogiem zawładnęli mężczyźni. Stworzyli jakieś niedorzeczne religie, które nie wiem, jak mogły przetrwać tyle wieków i nadal zyskują wyznawców. Są nieubłagani – głoszą miłość, sprawiedliwość i miłosierdzie, a żeby je narzucić, popełniają okrutne czyny. (more…)

Będziesz płotem?

29 Maj 2010

Będziesz płotem, to ja kotem,

co wskoczy na płot. Taki ze mnie kot!

Ja chcę dokazywać

27 Maj 2010
Pracuj przyjacielu,
sadź śliwki i grusze,
ja chcę dokazywać,
ja pobrykać muszę.
 
Niech mi tam zarasta,
gąszcz jak puszcza dzika,
mnie się chce poskakać,
mnie się chce pobrykać.
 
A gdy już pobrykam,
na pupie usiędę,
będę pobrykana,
pobzykana będę?

Huzia na bobry!

26 Maj 2010

Mamy już winnego powodzi: bóbr. To on, kopiąc i ryjąc nory w wałach osłabiał je. Robił jednym słowem krecią robotę. Zaczął się odstrzał biednych bobrów. Broni ich marszałek Niesiołowski, biolog z wykształcenia (choć od muszek, to na bobrach też się zna.) Mówi, że to nie one, a piżmaki. Ponoć piżmaki są gorsze od bobrów względem wałów. Żal mi i piżmaków, i bobrów, ale wierzę w ich wrodzony spryt i mądrość. Może się gdzieś przeniosą? W dzieciństwie bardzo lubiłam czytać książki o bobrach, świetnych budowniczych, dobrych rodzicach. Wszyscy traperzy w książkach o indianach nosili czapki bobrowe. Mój mąż z kolei mówi, że cadycy, czyli żydowscy mędrcy, też w wielkich bobrowych czapach chodzili. Sama w Izraelu widziałam Żydów ortodoksyjnych w takich puchatych czapach, ale nie dam głowy, czy bobrowych. Jednym słowem, temat bobrów jest mi bliski. W Zalesiu na rzeczce Zielonej też mamy bobry. Mam nadzieję, że do nich nikt strzelać nie będzie. Jeśli trzeba, zrobię pikietę ekologiczno-protestacyjną! One też mają prawo do życia.

Wreszcie mogę brykać

26 Maj 2010
Odlatujesz ode mnie,
rozmywasz się we mgle,
w przestworzach hen, znikasz,
wreszcie mogę brykać!
 
Wreszcie mogę śpiewać,
wspinać się na drzewa,
w ziemi kopać dziury,
pa – świecie ponury. (more…)

Dumała pewna pani…

25 Maj 2010
Dumała pewna pani,
że żyć nie można bez nij,
lecz przyszła myśl pobożna,
że żyć tak przecie można:
każdy w swojej skorupce,
siedzący na swej dupce,
kiszony w swoim sosie,
hej!!! Zagram ci na nosie…
 

Kwiaty dla ks. prof. Longchamps de Berier

25 Maj 2010

– Komunikat Rady Episkopatu ds. Rodziny można ocenić wyłącznie jako pogląd jej członków i apel do sumień wiernych, a nie jako deklarację doktrynalną. Jeżeli nie mamy jasnego przepisu o charakterze doktrynalnym, który mówi, że kto dokonuje procedury in vitro albo w tym uczestniczy bądź ją popiera (o ile jasno się określi, co w tym kontekście  ma znaczyć owo <popierać>), wyłącza się ze wspólnoty, nie możemy nic takiego ogłaszać – twierdzi ks. prof. Franciszek Longchamps de Berier z Zespołu Ekspertów Episkopatu ds. Bioetycznych w rozmowie z Katolicką Agencją Prasową. Uffff, znaczy się, że Rada ds. Rodziny wybiegła po prostu przed orkiestrę, bo według księdza profesora „stosunkowo nowe” sprawy bioetyki są przedmiotem refleksji Kościoła, ale gotowych przepisow jeszcze nie ma. Znaczy się też, że „betonowa” postawa Rady na czele z ks. biskupem Kazimierzem Górnym oburzyła nie tylko mnie!

Ślimak, krecik i Bóg

24 Maj 2010

Kolejne, kolejne zdjęcia i filmy z powodzi. Ludzie krzyczący, płaczący, milczący, pełni rozpaczy, złości, niezgody. I zwierzęta – ryczą, wyją, drżą… Ten krecik płynął rozpaczliwie machając łapkami. I ktoś z łodzi wyciągnął rękę, nabrał krecika do czapki, no i uratował w ten sposób. Ale krecik się nie odmieni, w dalszym ciągu będzie rył na działkach, i któryś z działkowców wyciągnie go kiedyś i zatłucze. Prawa natury można zawiesić tylko na krótką chwilę. Ale tę właśnie chwilę człowiek zapamiętuje do końca życia. Gdy człowiek ratuje czapką kreta, gdy siedzący na kijku ślimak nadaje sens czekaniu i nadziei, gdy patrząc na uratowane pisklęta w pudełku, nie myśli się o jajkach i rosole, tylko że są piękne, małe i żyją. Ciągle żyją.

Czy to wtedy pojawia się między nami Bóg?

Gdzieżeś ty bywał czarny baranie?

21 Maj 2010
Nawet nie jednego barana, a całe stado baranów i owiec ratowano z powodzi. Czarne były od mułu, jak ta moja czarna owca z niedawnego wpisu o czarnych kościelnych owieczkach. I beczały biedne beeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee… No, ale zostały uratowane. Mokre, złachmanione, ale żywe. Może jeszcze będą szczęśliwe? A slimaka już nie pokazują, ciekawe, gdzie przebywa teraz.

PS Acha, moja babcia była z domu Baran.

Kiedy powrócą motyle?

21 Maj 2010

Zastanawiam się, kiedy wracają motyle po Potopie? Czy przylatują z innych terenów? Czy potrafią się chować przed olbrzymią wodą? Niczego nie wiem. Ale wiem, że wrócą…

Przemokły skrzydła,
przemokły nóżki,
znikły motyle,
przepadły wróżki.
  I myślę sobie,
czy kwiat paproci
też nie zakwitnie?
bo się przemoczy…