– Po kryzysie świat będzie innym miejscem. COVID-19 z pewnością zmieni nasze postrzeganie inwestycji w zdrowie i zdefiniowania kapitalizmu sprzyjającego integracji społecznej; „miękkiej siły Chin”; globalizacji; walki ze zmianami klimatu – kolejne gwałtowne, prawdopodobne wyzwanie zbiorowe przed nami i być może także to, w jaki sposób oszczędzamy na różne, także nieprzewidziane wydarzenia życiowe. Tak mówi Ludovic Subran, nie żaden alterglobalista i lewak, lecz główny ekonomista Euler Hermes i Allianz, światowych ubezpieczycieli. Myślę, że im dalej będziemy się zapadać w koronawirusa, tym tych głosów będzie więcej; że znany nam system kapitalistyczny ulegnie transformacji. Czy sam z siebie? Nie do końca. Przy pomocy nacisków płynących z całego świata. Gołym okiem widać, że nasza strefa, w tym najbogatsze kraje świata, nie potrafiła poradzić sobie z pandemią, że była kunktatorska, nieruchawa, dojutrkowska.
Jak by nie patrzeć, na naszych oczach następuje zmierzch starych, politycznych elit. Jakie przyjdą po nich? Wizjonerzy czy dyktatorzy?
PS Codziennie staram się w domu zrobić coś konkretnego, by nie ugrząźć w spekulacjach filozoficzno-politologicznych. Przedwczoraj odmroziłam lodówkę, wczoraj zlałam kwas z buraków, dzisiaj przesadzę drzewko szczęścia. Niech będzie symbolem nowych czasów! Drzewko szczęścia na szczęście!
Archive for Marzec 2020
Drzewko szczęścia na szczęście!
25 marca 2020Lustereczko powiedz przecie…
24 marca 2020
Nasz świat rozsypuje się na kawałki, tak jak na zdjęciu, które w styczniu zrobiłam w Muzeum d’Orsay w Paryżu. Ani bym przypuszczała, że ta fotografia stanie się symboliczna w dobie pandemii koronawirusa. To była kawiarnia na ostatnim piętrze muzeum. Zafascynowała mnie od pierwszego wejrzenia. Niby jesteś w normalnym świecie, a gdy spojrzysz w lustro, przechodzisz do innego. Wszystko wykrzywione, zniekształcone, i n n e , choć każdy składnik taki sam. Dzisiaj, siedząc na dobrowolnej kwarantannie ze starym kotem Rysiem widzę, że tam w Paryżu, zrobiłam zdjęcie przyszłościowe. Nasz świat rozprysnął się na miliardy kawałeczków. Czy da się go złożyć na nowo, by był taki sam w tych miliardach szczegółów?
Myślę, że nawet gdyby zebrać te wszystkie kawałeczki do kupy, to się w takim lustrze nie przejrzymy, a jeśli już, zobaczymy p o t w o r a , jakim stała się Ludzkość ostatnimi czasy, fundując sobie kryzysy: klimatyczny, demograficzny, uchodźczy, żywnościowy, smogowy etc, etc.. Doszedł do tego superkryzys wirusowy. W Nowym Jorku potrzeba ponoć 30 tys. respiratorów, a mają ich 3 tysiące! Na nic się zda cała amerykańska broń, te wszystkie karabiny, pociski, bomby i rakiety. Bilionowe zasoby zamrożone w broni nijak się mają do potrzeb gorączkującej i kaszlącej Ludzkości.
U nas, w Polsce, tak niektórzy marzyli o Forcie Trumpa, ponoć symbolu naszego narodowego bezpieczeństwa. Pewnie już nikt tego fortu nie zbuduje, bo jest przydatny jak nie przymierzając Linia Maginota dla Francji sprzed II wojny światowej. Potrzebujemy dla Ludzkości chyba całkiem nowej bajki… Nie tej: „Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie”, lecz raczej „Stoliczku, nakryj się”. Nakryj się od nowa. Lecz czy nas zaproszą do tego stołu?…
Książki wracają do łask
21 marca 2020Uziemiona – tak jak miliony Polaków – w domu, oglądając liczne programy w telewizji, zaobserwowałam tryumfalny powrót książek, a właściwie półek z książkami. Służą one za tło „gadających głów”, bowiem z wiadomych, koronowirusowych powodów, rozmówców nie ma w studiu; są u siebie. Pewnie mogliby się ustawić w różnych miejscach, ale – nie wiedzieć czemu – ludzie ci wybierają swoje gabinety, a w każdym razie pokoje, w których na półkach stoją woluminy. Oczywiście, jako stary mól książkowy (a właściwie molica książkowa), oglądam to z zachwytem i rozmaite refleksje mnie nachodzą. Do telewizji powróciła elita (za przeproszeniem):, doktorzy, profesorzy, specjaliści od wirusów, epidemii, kryzysów, którzy jakoś nie wstydzą się, że są elitą wykształcenia i specjalizacji rozmaitych. Nikt nie chce ich podmieniać na ludzi młodych i „właściwych” partyjnie. Starzy, ale jarzy. Nawet jak tytuł zdobyli w czasach komuny, nie szuka się ich partyjnych czy ubeckich powiązań. Okazuje się, że liczy się wiedza i fachowość oraz doświadczenie – zdobyte gdziekolwiek i kiedykolwiek, byle było!!! Otóż ci ludzie, mają w domach książki! I pewnie je nawet nieraz czytają, co sprawia, że ten trudny a nawet okropny czas stał się dla mnie znośniejszy. Dla ilustracji moje książki w pokoju w którym piszę te słowa. Ahoj!
PS Ta analiza jest bardzo jednostrona, bo nie wiem czy czasem w TVP nadal nie szuka się niesłusznych korzeni.
Zaszczepieni na cierpienie
19 marca 2020Siedzę w domu z kotem Rysiem i intensyfikuję kontakty wirtualne: telefoniczne, meilowe, fejsbukowe. Wczoraj pisałam sobie z panią Agnieszką, żoną Marka Sliperskiego, mego autora w „Gazecie Ubezpieczeniowej”, który od dawna choruje na stwardnienie rozsiane i już nie wstaje z łóżka. Dzięki pomocy wielu, wielu ludzi dostał swój własny pionizator, no i nie musi już cały czas leżeć; może stawać. I to jest wielki sukces! Agnieszka, jego żona, którą poznałam osobiście, gdy wybrałam się do Marka tuż przed Sylwestrem 2018 r. zastanawia się nad „końcem świata”, jaki nagle wszyscy doświadczamy. Dodaje, że takich „końców świata” jej Marek miał już wiele, a ciągle się nie poddaje, dzieli się nawet zdalnie swoją umiejętnością języka angielskiego. Agnieszka dostrzegła, że nasz „koniec świata” kiedyś się skończy i jeszcze będzie normalnie. Jej wielkie, nieustanne cierpienie jakby nieco zmalało. – Jesteś zaszczepiona na cierpienie, Agnieszko – napisałam jej. Odpisała, że to sobie zapamięta. Ja także.
Na bezludnej wyspie
18 marca 2020To zdjęcie wyludnionego Nowego Światu zrobiłam w ostatnią niedzielę o godzinie 9.00 rano. Nie ma na nim ani jednego człowieka. Mieszkam na poddaszu (piętro dobudowane w 1949 r.) i mam okna na 3 strony świata. Nieraz moi goście pytali mnie, a przedtem nas, gdy żył Adam, jak się tu żyje? Czy nie strasznie głośno? Opowiadałam o szerokim gzymsie, które tłumi dźwięki, o tym że się już przyzwyczaiłam do wiecznego „brzęczenia”, zwłaszcza dobiegającego z knajpek, które weszły do byłych rzemieślniczych pawilonów. I nawiązywałam do mojej ulicy z czasów stanu wojennego, dość pustawej, zwłaszcza wieczorami (trzy knajpki i kawiarnie także latem nie miały stolików na dworze). Przy okazji zachwycałam się Paryżem, którego kawiarnie, bistra i knajpki zrobiły na mnie piorunujące wrażenie w roku 1993, roku mej masońskiej inicjacji. A tu historia jakby zatoczyła koło, ale nie tylko – zrobiła koziołka! Knajpy na Nowym Świecie puściutkie jakby ich w ogóle nie było, cisza wieczorami i nocami dojmująca. I tak samo zrobiło się w Paryżu. Ale my, starsi Polacy na taki stan mamy „szczepionkę” w postaci pamięci o stanie wojennym, a oni jej nie mają. W ogóle! Paryskie knajpy zawsze tętniły życiem, wojna czy pokój. A tu nagle… przepustki! Z szerszych refleksji: demokracja nie szczepi na wirusa, zindywidualizowani ludzie, którym wszystko było wolno, nagle nie potrafią się odnaleźć w sytuacji, gdy czegoś nie wolno. Tymczasem autorytarne Chiny jak szybko zaczęły, tak i szybko (jak się dziś wydaje) skończą. Co to oznacza dla nas, Europejczyków? Dla całego zachodniego świata? Ja nie wiem. Chyba nikt tego nie wie.
Aszera dziesięciolatka, czyli od kryzysu do kryzysu…
17 marca 2020Mój blog Aszera (wcześniej przez wiele lat Aszera, żona Pana Boga) skończył 10 lat. Rozpoczęłam to pisanie 17 marca 2010 r. po lekturze artykułu o starożytnej bogini o tymże imieniu. Jedna i druga data, tj. wczoraj i dzisiaj oznaczała – jak to widzę – kryzys. Wówczas po trzech mniej więcej tygodniach doszło do katastrofy smoleńskiej, która przeorała Polskę, dzisiaj jesteśmy w epicentrum pandemii koronawirusa. Siedzę w domu z kotem, wówczas szczęśliwa mężatka, dzisiaj wdowa i rozmyślam nad światem. W sytuacjach skrajnych wracam do mych zainteresowań politologicznych, więc i dzisiaj słuchając dramatycznych wieści z Polski i świata rozważam, co ten kryzys oznacza dla ludzkości. Natury ludzkiej nie zmieni, bo nie takie pandemie ludzkość przeżyła, ale może zmienić otoczenie: zdrowotne, ekonomiczne, społeczne, szeroko biorąc – kulturowe i gospodarcze. Być może rozpoczyna się przetasowanie na świecie, zamiana w czołówce z USA na Chiny, przegrupowania w Unii Europejskiej, która – gdy piszę te słowa – jest centrum pandemii choroby. Upadłością zostaną zagrożone miliony małych i średnich firm zwłaszcza, zostaną zasilone zastrzykami miliardów dolarów i euro. Czy mając nóż na gardle wielcy tego świata wezmą się za biliony ukryte w rajach podatkowych? czy zostanie wprowadzony dochód podstawowy dla ludzi, którzy stracą swe firmy? czy – generalnie – zostanie podcięta gałąź „kapitalizmu kasynowego”, czy – wręcz odwrotnie – ruletka będzie się kręcić jeszcze szybciej? Te wszystkie pytania można mnożyć i chyba nikt nie zna na nie odpowiedzi. Chciałabym, aby po tej pandemii świat się zrobił lepszy, ale chyba niewiele za tym przemawia. Mogą się zrobić lepsi poszczególni ludzie, mogą łączyć się z innymi, im podobymi, i polepszać swoje otoczenie. Tylko tyle i aż tyle. Wierzę, że nasze loże wolnomularskie będą nadal promieniować światłem. I może to światło stanie się silniejsze. Może…