Po Świętym Janie Zimowym masońskim pozostało tylko wspomnienie. Kilku moich Czytelników zainteresowało się przy tej okazji sosem chrzanowym, o którym napisałam wczoraj, że był pyszny, i że nigdy takiego nie jadłam. To jest przepis mojej siostry z Prometei Magdy, która – jak sama podkreśla – w kuchni siedzieć nie lubi a przepisy lubi proste i szybkie. No więc ten na sos chrzanowy z koglem-moglem jest właśnie taki: prosty i szybki. Tak mi to wczoraj opisywała na agapie:
Rozbijasz jajko i bierzesz tylko żółtko. Do zółtka dodajesz cukru i kręcisz z tego najzwyklejszy kogel-mogel (ja bym poleciła wygodny garnuszek z uszkiem, aby można było trzymać podczas tego kręcenia). Gdy kogel-mogel jest już puszysty, dodajemy stopniowo tarty chrzan ze słoiczka (chyba że ktoś ma go w ogródku, wykopie i zetrze sam, jak mój dziadziuś i tatuś dawnymi czasy). Dodajemy też trochę gęstej, kwaśnej śmietany lub jogurtu, według uznania i odchudzania. Dzisiaj ten sos chrzanowy (s:. Magda dała mi resztkę w słoiczku po agapie :-)) podałam na śniadanie do kanapki z jajkiem na twardo i łososiem. Rozkosz w gębie!
Moja babcia robiła to inaczej: jajko gotowała na twardo. Żółtko rozcierała (troszkę cukru też dodawała) z chrzanem, a ścięte białko kroiła w kosteczkę (jak kurczakom) i dodawała na koniec do chrzanu. Też to lubię, ale z koglem-moglem jest jeszcze lepsze. Wybacz babciu.
Przy okazji kulinariów serdecznie dziękuję mojej stałej Czytelniczce Ewie Mgiełce, wielkiej przyjaciółce Sztuki Królewskiej, za wspaniały prezent świąteczny: suszone grzyby, dzięki którym pachnie mi cała kuchnia. Grzybki pójdą do świątecznej zupy grzybowej, którą nasza rodzina zawsze je na Wigilię. A co z kiszonym czerwonym barszczem, może zapytają co poniektórzy? U nas czerwony barszcz je się na śniadanie w Święta Wielkanocne, według „wsiowego” przepisu mego taty, którym raczymy się (tj. tym barszczem) przeszło pół wieku. Ale o tym napiszę, gdy święta Wielkanocne nadejdą. Dziś nie zawracam głowy. Smacznego chrzanu życzę. 🙂 🙂 🙂