Nawet nie jednego barana, a całe stado baranów i owiec ratowano z powodzi. Czarne były od mułu, jak ta moja czarna owca z niedawnego wpisu o czarnych kościelnych owieczkach. I beczały biedne beeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee… No, ale zostały uratowane. Mokre, złachmanione, ale żywe. Może jeszcze będą szczęśliwe? A slimaka już nie pokazują, ciekawe, gdzie przebywa teraz.
PS Acha, moja babcia była z domu Baran.
21 Maj 2010 o 18:51 |
Mój znak zodiaku to Baran
21 Maj 2010 o 19:03 |
Jednym słowem spotykamy się jak Baran z Baranem – na Ziemi i w Niebiosach.
Gdzieżeś ty pływał
czarny baranie,
czarny baranie,
czarny baranie,
w powodzi, na łodzi
mościwy panie,
w powodzi, na łodzi,
mościwy panie.