Dzisiaj nie daje mi spokoju zakończenie książki prof. Ludwika Hassa o rosyjskiej masonerii (Loża i polityka, 1998, mamy egzemplarz w domu z dedykacją Autora). Hass zastanawiając się nad kondycją wolnomularstwa rosyjskiego przytacza słowa wielkiego niemieckiego myśliciela i masona zarazem Lessinga, który pisał: „Z istoty swojej jest wolnomularstwo równie stare jak społeczeństwo mieszczańskie [obywatelskie]. Oba nie mogły inaczej powstać jak tylko p o s p o ł u, może nawet społeczeństwo mieszczańskie jest tylko latoroślą wolnomularstwa. Albowiem płomień w ognisku jest też <źródłem słońca>. […] Byłaby to matka i córka, bądź siostra i siostra; los ich obu zawsze wzajemnie na siebie oddziaływał. W jakim stanie znajdowało się społeczeństwo mieszczańskie, w takim znajdowało się też wszęxzie wolnomularstwo, i na odwrót”.
Myślę, że labilność polskiego wolnomularstwa, pewna amorficzność jest spowodowana i tym, że polska klasa średnia – bo takim terminem teraz posługujemy się – jest ciągle nieustabilizowana, szuka swojej drogi. Odchodzi lub już odeszło pokolenie polskich inteligentów – Judymów (świetnie to pokazuje Anna Kargol w biografii Andrzeja Struga), a nowe mieszczaństwo nie ma ani swoich bohaterów, ani nawet nazwy, poza jakimiś literkami: X, Y, Z – choć te ostatnie bardziej określają pokolenia wchodzące na arenę dziejów.