„Fajny film dzisiaj widziałam…” Momenty były? Właściwie nie było, jak to w romantycznej bajce dla dorosłych po przejściach (radzę iść na ten film tylko takim, czyli „po przejściach”, a najlepiej po rozwodach i załamaniu kariery). Recenzenci zarzucają filmowi Scenariusza na miłość, że jest aż do bólu przewidywalny, czyli schematyczny. A ja pytam: A jakie są bajki? Są do bólu przewidywalne. Bo i takie mają być: dobro ma zostać nazwane, zło przegrać, dobrzy bohaterowie mają zwyciężyć, a najlepiej ożenić się (rycerz z królewną, po zabiciu smoka). Ponieważ jak milionom widzów podobają mi się takie filmy, to nieraz pytam siebie po cichu: „Jesteś babo schematyczna, banalna, przewidywalna”!… Pewnie jestem. Jak dziecko, które chce mieć jasne kryterium dobra i zła, mieć świat uporządkowany. Ponieważ tak mało tego w realnym świecie, a jak nawet to dobro jest, to skutecznie ukryte bądź zagłuszane, to takie filmy są jak odtrutka. Mój ulubiony Hugh Grant nie zawodzi. Wyczytałam, że nie miał ostatnio wiele szczęścia i ponoć w Scenariuszu na miłość wiele jest z jego biografii, to i gra bardzo autentycznie. I swego uroku nie traci, choć to już chłopiec dobrze po 50. „Nie ma takiego momentu, od którego nie można by zacząć życia na nowo” – mówimy sobie po wyjściu z kina. Kto tak zaczynał, zrozumie. Kto to jeszcze ma przed sobą… to niech wybierze się na coś innego. 🙂
Archive for Listopad 2014
Scenariusz na miłość
30 listopada 2014Odpryski – iskry – błyski
30 listopada 2014„Odpryski prawdy Chrystusowej można znaleźć także w głosach ateistów znajdujących sens życia poza religią” – to słowa ks. prof. Wacława Hryniewicza, który od lat głosi „polifoniczny charakter prawdy” – to właśnie cytuje prof. Stanisław Obirek w swoim jakże ciekawym tekście pt. Wyjdźmy z polskiej magmy („Wyborcza” na weekend). Tekst podoba mi się, zgadzam się z wielom zawartymi w nim stwierdzeniami, nie podoba mi się tylko jedno słówko: „Odpryski” i w zamian proponuję inne: „Iskry”. <Iskry prawdy> to inaczej brzmi niż <odpryski prawdy>… prawda? 🙂
W tym samym numerze gazety, ździebełko wcześniej, pojawia się z kolei tekst pt. Terapia Buddą leczy z cierpienia i ignorancji pióra filozofa i terapeuty Marcina Fabjańskiego. Autorowi w trakcie medytacji zdarzyło się coś takiego: „Pewnej nocy całe moje doświadczenie zredukowało się do serii doznań, które mogę porównać tylko do błysków pojawiających się w całkowitej ciemności. Umysł przestał za nim nadążać, doznałem napadu paniki i nagle wszystko znikło. Nie wiem, co to było, ale wiem, że coś całkowicie nieporównywalnego z czymkolwiek. Zostawiło mnie z poczuciem cudowności”.
Fabjańskiego „błyski”, to może te moje „iskry” i hryniewiczowskie „odpryski” – P R A W D Y? 🙂
PS Mnie się kiedyś przyśnił Świetlisty Obłok, do którego leciałam przez Kosmos, gdy doleciałam, zlałam się z nim w jedno i miałam także poczucie absolutnej cudowności. Co to było? SEN.
Nowi uczniowie – wolnomularze
29 listopada 2014Ależ dzisiaj było ruchu w naszym warsztacie wolnomularskim! Ile inicjacji! Agap! Wizyt wzajemnych. Aż miło patrzeć było. Nasza Prometea dodała nowe ogniowo do swego łańcucha, czyli nową siostrę – artystkę. :-). Wzbogaciła się loża Cezary Leżeński (bardzo wzruszająca inicjacja, rodzinna) i Galileusz na Wsch. Bydgoszczy (obie z WWP). A potem wszyscy pospołu świętowaliśmy – jak to masoni. Polscy masoni. Już niedługo, w grudniu przed Świętami, obie nasze loże kobiece – Prometea i Gaja Aeterna będą obchodzić tzw. Jana Zimowego. Śliczny, stary rytuał. Loża gustownie ozdobiona. Mamy wtedy zawsze wielu gości, bo inne loże tegoż rytuału nie mają. To nasza kobieca specjalność.
Na fotografii Jan Zimowy z ubiegłego roku.
Nie bądź za, ani przeciw
29 listopada 2014„<Jeśli chcesz, aby prawda stanęła przed tobą w całej jasności, nigdy nie bądź za lub przeciw. Walka pomiędzy za i przeciw jest najgorszą chorobą umysłu> – powiedził Jianzhi Sengcan, mistrz buddyjski z VII wieku. To znaczy, jeśli zaciekle zaangażujesz się w ideologię, nie będziesz umiał myśleć krytycznie. Będziesz myślał w sposób manichejski, nie będziesz rozumiał motywow i słów drugiej strony”.
To cytat z bardzo ciekawego artykułu z dzisiejszej Wyborczej pt. ANIOŁY I DEMONY, czyli młot na demokrację. Jego autorem jest prof. Jonathan Haid, amerykańsk0-polski Żyd, jak się sam przedstawia.
Jedna, jaką mam…
28 listopada 2014OTO JA, MIRUNIA W PRZEDSZKOLU. KUDOWA-ZDRÓJ 1958 (?)
„Pisz Mirka, pisz!”. Takie „wezwanie” dostałam ostatnio zza Pirenejów. Zbyszek, którego pamiętam jako szczupłego blondynka spod kudowskiej wsi – Dańczowa, właśnie tam się znalazł na skutek rozmaitych kolejek losu. Dostał ostatnio ode mnie, a właściwie od mojej mamy Zeni, która była przyjaciółką jego mamy (obie nauczycielki wiejskie swego czasu, takie prawdziwe Siłaczki) książkę. Nie warto było? – tak brzmi jej tytuł. Mamusia opowiada tam o kudowskich latach, o naszym życiu, szkole, swoich uczniach i ich rodzicach. Kawał polskiej historii. W roku przyszłym przypadnie 70. rocznica odzyskania „Ziem Odzyskanych”. Ciekawe, jak o tym będą pisać… No bo te ziemie przypadły nam z „niesłusznych” wyroków historii. Mieszał w tym Stalin, i Armia Czerwona tam stała. Ale na tych ziemiach toczyły się polskie losy. Także i moje. To było dzieciństwa, cudne – jak wspominam – niegłodne i niechłodne. Także dzieciństwo mego kolegi Zbyszka, teraz spod Pirenejów. Gdy piszę te słowa, słucham melodii z Radia Nostalgia. Tyle tam piosenek, które pamiętam z rodzinnego domu, które śpiewała mamusia, a głos miała piękny. Tak splata się wielka historia z małą historią. Ta wielka jest ponoć „niesłuszna”. Ta mała jest… jedyna, jaką mam.
Już czas
27 listopada 2014Kloss wiecznie żywy
27 listopada 2014Bardzo smutno mi się zrobiło, gdy na FB przeczytałam informację, że umarł Stanisław Mikulski, odtwórca roli kapitana Klossa. Stawkę większą niż życie oglądałam w jej pierwszym wydaniu, pod koniec lat 60., potem śledziłam jej losy w nowej Polsce: gdy ją wymazywano, bo z gruntu niesłuszna ideologicznie, gdy ją dawano wraz ze stosownym, „słusznym”, komentarzem, gdy ją sprzedawano na DVD (mamy kilka odcinków w domu), gdy wreszcie na kanale Kino Polska puszczano ją non stop, bo zwyciężyła. Wygrało po prostu dobre kino, scenariusz, aktorstwo. Powiedzonka o kasztanach na Placu Pigalle, „Bruner, ty świnio” weszły do potocznego języka. Jak mi jest podle i źle, sięgam po stare, ulubione lektury (np. Anię z Zielonego Wzgórza aktualnie do poduszki) lub filmy. Kloss okaże się moim zdaniem „wiecznie żywy”.
Już wiem jak się nazywam :-)
26 listopada 2014Na robotę najlepsza jest robota. Wzięłam się dzisiaj z kopyta i plan numeru zimowego „Wolnomularza Polskiego” jest już gotowy. 🙂 Przygotowałam też tekst zastępczy, gdyby któryś z autorów – dłużników nie dotrzymał słowa, bo nie był w stanie (z różnych, życiowych powodów). Stara redaktorka musi mieć na wszystko sposób i mocne nerwy. W korekcie jest już 90 proc. tekstów. „Wolnomularz Polski” zimowy nr 61 będzie wydrukowany przed Świętami. Będę zdawać relację z placu boju.
PS O szpiegu – wolnomularzu też w tym numerze będzie.
Jak się nazywam?
24 listopada 2014Już nie wiem jak się nazywam. Od jakiegoś czasu od roboty do roboty; od jazdy do jazdy. Od masonów po szpitale. Dziś wstałam z bolącym kolanem i odwoziłam moją mamusię na turnus rehabilitacyjny do kieleckiego szpitala. Zahaczyłyśmy jeszcze o jakieś ciało, które potwierdza grupy inwalidzkie. Mamusia może nadal jeździć ze stosownym znaczkiem na samochodzie. Uffff. Potem przejechałam trasę od tegoż szpitala do Warszawy. W międzyczasie dowiedziałam się (komórki, ach, komórki!), że wnuczka przeziębiła się i musiała jej mama Ola odebrać ją ze szkoły. Potem, stojąc w drzwiach własnego domu dowiedziałam, że męża strzyknęło coś w biodrze i ledwo chodzi. Przyjemne było to, że ja chodzę (i jeżdzę), załatwiam sprawy jedną za drugą. Mogę pomóc bliskim. A najmilsza była sekunda w szpitalnej windzie, gdy jakiś starszy, przystojny pacjent, z zachwytem spojrzał na mój kapelusz. I spytał, czy to letni. – Nie, letni czeka na lato. To przejściowy kapelusz, jesienny. I uśmiechnęliśmy się do siebie tak miło, że aż miło… Eh…
Wyborcze cuda
18 listopada 2014Nic już z tego nie rozumiem, choć jestem ponoć doktor politologii! Niby zwyciężył PIS, ale rządzić mają w sejmikach Platforma z PSL, bo zawrą stosowne koalicje. Cząstkowe, „prawdziwe” dane z nieszczęsnej PKW pokazują, że w większości wygrywa PSL! Równocześnie opublikowany sondaż CBOS do parlamentu daje zwycięstwo bezapelacyjne Platformie, która o kilka długości ma niby wyprzedzić PIS. SLD – totalnie przegrane (ponoć) – jest w tym sondażu nadal trzecie, a PSL dopiero czwarty. Rozumiecie coś z tego? Czy znowu objawia się nam kraj nad Wisłą cudami słynący?
Czy to cuda „urnowe”, czy komputerowe?
Czy zwyczajne, swojskie cuda „kościołowe”?
Może Matka Boska w polityce miesza?
I z głupoty Polaków cudownie rozgrzesza?