Archive for Lipiec 2012

Regularni – nieregularni, laiccy – nielaiccy

31 lipca 2012

Adam dostał właśnie ostatni numer austriackiego pisma masońskiego „Humanizm”, w którym zostały poruszone dwa szalenie ważne dla światowego ruchu wolnomularskiego kwestie: regularności i nieregularności oraz laicyzmu. Na pierwszy temat dyskutowały wiosną w Wiedniu wszystkie austriackie obediencje, a jest ich tam sześć (regularnych i nieregularnych, pisząc zgodnie z obowiązującą do tej pory regułą), a na drugi – Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu Francji Guy Arcizet. Nie palę tematu, rąbka tajemnicy uchylimy w najbliższym wydaniu naszego newslettera, a obszerne artykuły na te tematy znajdą się w jesiennym wydaniu „Wolnomularza Polskiego” nr 52. Na koniec powiem tylko, że sposób pisania o obu kwestiach w austriackim piśmie świadczy o tym, że w łonie masonerii dokonują się ważne ideowe przemiany.

Na pół gwizdka

30 lipca 2012

Działam na pół gwizdka i ruszam się (duchowo), jak mucha w smole. Energia, której oddałam tyle w ciągu ostatniego czasu jakoś nie uzupełnia się sama. Nic właściwie nie cieszy, choć rozum podpowiada, że tyle wokół dobrego. Rozum swoje a serce swoje. Dzisiaj wróciły do nas wszystkie eksponaty, które wypożyczyliśmy na wystawę masońską w warszawskim Muzeum Etnograficznym. Nie wszystko będzie tak jak przed wystawą. Zmienią, a właściwie już zmieniły miejsce niektóre obrazy. Do salonu (z gabinetu)wróciły wizerunki świętego Jacka Odrowąża i błogosławionego bpa Iwo Odrowąża, naszych rodzinnych patronów, w miejsce naszych, czyli mojego i męża portretów wolnomularskich. Potęga śmierci i nadzieja po niej, okazała się dla mnie większa, niż duma z doczesności. Zmalałam w sobie i spokorniałam. Przed sobą mam nadal Izbę Rozmyślań i Wielkiego Architekta, taka filozofia masońsko-chrześcijańska. Pewnie dla wielu (z jednej i drugiej strony) niestrawna, dla mnie – dająca żyć, przeżyć i marzyć.

Zalesie

29 lipca 2012

Cztery dni w Zalesiu. Odpoczywam, wyciszam się, wspominam. Patrzę na czereśnię – myślę o tacie i jego „namiętności” do czereśni. Myślę o czasach, gdy wchodził sam na drzewo i je zrywał, potem robił to z drabiny, potem małymi grabkami na leszczynowym drągu, jeszcze potem podkową przyczepioną do kija. No, a teraz żadnej już nie zerwie. Siedzimy przy stole na werandzie, przypominają mi się robry, które graliśmy razem, gdy dojechała Oleńka, w czwórkę, ale najczęściej z dziadkiem graliśmy, czyli we troje: tata, mąż i ja. Kroję cebulę zieloną i szczypior, myślę o tacie, że tak lubił i kazał do ostatniego szczypiorka wszystko skroić, by się nie zmarnowało (my z Adamem, to tacy trochę utracjusze jesteśmy). Wczoraj położyłam się pod jaśminem, na składanym łóżku, w miejscu gdzie tata ostatnimi laty leżał, patrzyłam na drzewa przed sobą i wiedziałam, że i on zawsze patrzył: i na dęby, sosny, brzozy, jesiona, leszczyny. Wyrosły mi na działce surojadki różowe, zostawiłam je, niech sobie rosną, choć razem, to pewnie zrobilibyśmy jajecznicę na trzech grzybach. (more…)

Raj Pana Tadeusza

25 lipca 2012

Tata od 1972 r. był kierownikiem Jaskini RAJ pod Kielcami. Z Czerwonej Góry miał bliziutko – przez las, szybkim krokiem niecałe 10 minut. Potem droga wydłużała się, bo chodził coraz wolniej. Gdy przeszedł na emeryturę prawie 20 lat temu, związków z Rajem nie zerwał, nadal oprowadzał turystów i robił tak do 80. roku życia. Kiedyś zasłabł podczas podziemnej wędrówki i odtąd skończyły się jego przewodnickie dyżury. Przeżył to bardzo, ale niewiele o tym mówił. Taki był – raczej milczący. (more…)

Mama

24 lipca 2012

ObrazekMamusia wraca z pogrzebu.

Niestosowne myśli o ryżu

23 lipca 2012

Gdy dostałam wiadomość o śmierci taty, o godzinie 3. w nocy, nie myślałam wiele, co zabrać. Byle było czarne. Chwyciłam rano walizkę i torebkę, i pojechałam do Kielc. Jechałam, płakałam, ocierałam łzy, mówiłam sobie: „Głupia, uważaj na drogę”. Dojechałam. Nie zrobiłam porządku w torebce. Nie zdążyłam. A do torebki przypadkiem wsypał mi się dzień wcześniej dmuchany ryż. Po szpitalu, urzędach, domach pogrzebowych, prosektorium, jeździłam z pobałaganioną torebką. Nie posprzątałam jej nawet na pogrzeb. Ten dmuchany ryż towarzyszył mi w kaplicy i aż do grobu, bo w pewnej chwili ten głupi ryż stał się dla mnie łącznikiem z dzieciństwem, Kudową i tatą. Bo ryż dmuchany lubiłam jako dziewczynka pogryzać najbardziej. Gdyby ci wszyscy żałobnicy zajrzali do mojej torebki! Ale nikt nie zajrzał. Nie posprzątałam jej do dziś. Czy zjem jeszcze kiedyś ze smakiem dmuchany ryż? Czy już na zawsze połączy się mi z pogrzebem taty i tym rozpaczliwym smutkiem w sercu?

Drzewa

22 lipca 2012

Tata będzie mi się zawsze kojarzyć z drzewami. Gdy byłam mała, chodził ze mną po parku kudowskim uczył nazw drzew, a na dziuplach wiewiórek uczyłam się liczyć. Tata „ożywił” w Kudowie starą czereśnię, która miała same liście, a gdy ją przejął w posiadanie i podlał czym trzeba – zakwitła i dała najlepsze, najsłodsze czereśnie. Gdy czekałam z Bogusią, jego kochaną, przyszywaną córką przed prosektorium w Kielcach, aby rozpoznać zwłoki, stałyśmy pod małym klonem, takie wielkie klony rosły przed naszym domem w Kudowie Zdroju. A maleńki klonik, zasiał się sam, i rośnie w róży, za tablicą nagrobną. W grobie leży moja ukochana baabcia, Czesia, dziadziuś Stanisław i od wczoraj – tata Tadeusz. Czy dadzą wyrosnąć temu klonikowi inni właściciele pobliskich grobów? Tam na Porąbce nie lubi się drzew, bo liści mają za dużo i potem trzeba sprzątać. A ja tak kocham drzewa. W dzień jego śmierci wiał taki ogromny wiatr, i sosny przed domem gdzie mieszkali z mamą, tak szumiały. Cały czas myślałam, że żegnają tatę, który najszczęśliwszy był wśród drzew, zwłaszcza jeśli pod nimi rosły grzyby.

Ps. Na zdjęciu dąb w naszym Zalesiu. Zalesie tata kochał ogromnie. Zasadzimy mu jesienią czereśnię niskopienną. Dlaczego taką? – opowiem kiedyś.

Odszedł

19 lipca 2012

Obrazek

Wspomnienie

16 lipca 2012

Tata, jesteśmy na grobach bliskich w Sosnowcu. Wszystkich Świętych 2010 r.

Tęcza

16 lipca 2012

Nad Warszawą taka cudna tęcza, a u nas bez zmian. Z daleka jeszcze jest gorzej. Każdy telefon z Kielc to pytanie: co się stało. Czy już… czy nadal tli się nadzieja. Tli się.