


Dostałam telefon. Z Paryża. Od starego przyjaciela – brata Adama, Tadeusza. Dawno nie wiedzieliśmy się, choć było zupełnie inaczej na początku naszej działalności. Tadeusz nie mógł pewnie wiedzieć, że w ostatnich dniach życia, za całokształt masońskiej działalności, Adam otrzymał szarfę 33 stopnia i tytuł Suwerennego Wielkiego Inspektora Generalnego. Napisałam o tym na str. 3 ostatniego wydania „Wolnomularza Polskiego”, który ukazał się już po śmierci Adama 14 października 2018 r. i był rozdawany na jego pogrzebie na Cmentarzu Powązkowskim Wojskowym. Znaczy, że i tego numeru Tadeusz nie widział. Dziwne to było uczucie, gdy usłyszałam w komórce, że nie powinnam tego wystawiać, bo to wszak nie Adama… A ja tej uroczystości wręczenia Adamowi tych najwyższych insygniów wolnomularskich nigdy nie zapomnę. On nawet nie mógł już się cieszyć w pełni, jak by się cieszył wcześniej. Adam jedną nogą był już w innym świecie. Kilka dni wcześniej, wziął mnie za rękę i z uśmiechem powiedział: – Choć, pofruwamy po niebie. Wzięłam. Potem napisałam wiersz pt. Odlot.
Dziś fruwałam po niebie, „Podskocz” – powiedziałeś;
„Leć ze mną” – odrzekłam. Zaraz odleciałeś.
I choć to była pora na obiad w domu seniora,
byłeś już hen, wysoko…
„Powiedz jedno słowo i odłącz się, ma królowo”.
Ja nisko, coraz niżej… A ty – do nieba – bliżej.