Kupiłam dzisiaj przy Uniwersytecie Warszawskim książkę pt. Najstarszy zawód świata Marka Karpińskiego. Pięknie wydana i ilustrowana, zaczęłam czytać, no i konsternacja. Dochodzę do historii Kaina i Abla, czytam, oczom nie wierzę: pan Karpiński pomylił dary. Z Abla zrobił rolnika, a z Kaina pasterze i nawet postępowanie Pana Boga uzasadnił: „Przejście od koczowniczego do osiadłego trybu życia (za przyzwoleniem i z nakazu Boga, któremu bardziej podobała się ofiara rolnika Abla niż koczownika Kaina) wyrugowało powszchne wśród obyczajów ludów wędrownych i pasterskich praktyki stosunków ze zwierzętami czy homoskesualnych”. Na wszelki wypadek zajrzałam jednak do Biblii (Wydawnictwo Pallotinum, Poznań 2003): „Abel był pasterzem trzód, a Kain uprawiał rolę. Gdy po jakimś czasie Kain składał Panu w ofierze płody roli, i również Abel składał pierwociny z drobnego bydła i z jego tłuszczu, Pan wejrzał na Abla i na jego ofiarę; na Kaina zaś i na jego ofiarę nie chciał patrzeć […]”.
Od razu przypomniał mi się serial Ranczo i sprawdzanie wiedzy mieszkańców Wilkowyj przez wikarego: ewangelistów było trzech, taka święta trójca, Matka Boska była Polką, syn z matki Polki też wiadomo kto – Polak, katolik wilkowyjski. Amen.