Słonecznik wyrósł wysoko, bo kurze kupki pomogły,
i mruży do mnie oko do boga Ra podobny.
Skłonię się przed tym kwiatem, co w pestki szybko się zmienia,
„Dzień dobry” – mówi rodzicom, a nawet – do widzenia!
I wdzięczny jest im niezmiennie, za byt swój taki podniosły,
bo wokół tyle innych, lecz one nie wyrosły.
To wierszyk sprzed lat sześciu, przypomniałam go sobie, gdy redagowałam kolejny rozdział książki wspomnieniowej mojej mamusi Zenony Dołęgowskiej. Pisze o ostatnich 47 latach spędzonych w Czerwonej Górze, czyli Ziemi Chęcińskiej, pisze o wydarzeniach, ludziach, miejscach, o takiej małej ojczyźnie. Wzruszające, choć ja, jako stara redaktorka, powinnam zachować trzeźwość spojrzenia. Czasami nawet się udaje. 🙂