Nawet nie jednego barana, a całe stado baranów i owiec ratowano z powodzi. Czarne były od mułu, jak ta moja czarna owca z niedawnego wpisu o czarnych kościelnych owieczkach. I beczały biedne beeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee… No, ale zostały uratowane. Mokre, złachmanione, ale żywe. Może jeszcze będą szczęśliwe? A slimaka już nie pokazują, ciekawe, gdzie przebywa teraz.
PS Acha, moja babcia była z domu Baran.