To moje ukochane majowo-czerwcowe kwiatki, anemony. Moja pierwsza ślubna wiązanka sprzed 34 lat była z anemonów, ale kolorowych. Po tamtym mężu dawno, dawno ślad zaginął, a anemony nadal lubię i mam ich mnóstwo w Zalesiu. Porastają stary klomb na działce mojej córki Oli, zajęły miejsce łubinów, które kilka lat temu zostały skonsumowane przez mszyce. Padły z honorem (łubiny nie mszyce), a niby anemiczne anemonki nagle dostały wigoru i rozrastają się, gdzie mogą i nie mogą. Właśnie w Zalesiu dokończyłam dzisiaj świetną książkę Isabel Allende pt. Suma naszych dni (kupiłam ją Oli na imieniny). Znalazłam tam frazy, pod którymi podpisuję się cała sobą. Cytuję: „Tutaj na świecie, który zopstawiłaś za soba, Bogiem zawładnęli mężczyźni. Stworzyli jakieś niedorzeczne religie, które nie wiem, jak mogły przetrwać tyle wieków i nadal zyskują wyznawców. Są nieubłagani – głoszą miłość, sprawiedliwość i miłosierdzie, a żeby je narzucić, popełniają okrutne czyny. Krzewiący te religie surowi władcy osądają, wymierzają kary i marszczą brwi wobec radości, przyjemności, ciekawości i wyobraźni. Wiele z nas, kobiet mojego pokolenia, musiało wymyślić duchowość na własną miarę i gdybyś pożyła dłużej, może zrobiłabyś to samo, ponieważ patriarchalni bogowie zdecydwanie do nas nie pasują: każą nam płacić za pokusy i grzechy mężczyzn. Czemu nas tak się boją? Podoba mi się idea bóstwa wszechogarniającego i macierzyńskiego, zachowującego łączność z przyrodą, synonimu życia, wiecznego procesu odradzania i ewolucji. Moja Bogini to ocean, a my to krople wody, jednak ocean istnieje dzięki kroplom, które się na niego składają”. To także i moje credo na dziś.
Tagi: bogini, Isabel Allende
1 czerwca 2010 o 07:48 |
Piękne i mądre.
6 czerwca 2010 o 10:08 |
Aż się chce zobaczyć, to Twoje Zalesie 🙂