Posts Tagged ‘Zenona Dołęgowska’

Kudowa-Zdrój 1970 – 2016

2 Maj 2016

DSCN8434

Moja mamusia, babcia i ja – Kudowa-Zdrój 1969. Park zdrojowy przed sanatorium Polonia.

Jutro będę w Kudowie-Zdroju, gdzie urodziłam się w połowie lat 50. Ostatnio zawitałam tam 10 lat temu. Mamusia (Zenona Dołęgowska) promowała wtedy swoją książkę pt. Nie warto było? Opowiadała w niej o swoim życiu, w tym głównie właśnie w Kudowie. Była w swoim czasie najmłodszą w Polsce kierowniczką szkoły podstawowej – miała 20 lat, a ja właśnie urodziłam się. 🙂 Z Kudowy wyjechałam w roku 1970 do szkoły średniej. I nigdy już na stałe tam nie wróciłam. Cały dzień 4 maja będę miała dla siebie. Ja – Kudowa – i aparat fotograficzny. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Od 5 maja do Kudowy zajadą seniorki z Kielc, w tym moja mamusia i kuzynka Ania. Wtedy zaczną się pewnie spotkania, m.in. z moimi nauczycielami z podstawówki: polonistką i matematykiem. Mam dla nich swoją najnowszą książkę Aszerę. nie wiem, czy tego się po mnie spodziewali…

Kulig

30 grudnia 2015

DSCN8425Nie wiem czy jeszcze kiedyś pojadę kuligiem z saneczkami i końmi jak ten, który widnieje na zdjęciu (drugi od prawej jest mój tata, Tadeusz Dołęgowski). To jeden z wielu kudowskich kuligów. Z Kudowy jechało się wolno i z dużym trudem stale pod górę do Karłowa (tam, gdzie Góry Stołowe), a potem z powrotem, szalonym pędem w dół. Przyznam się, że bałam się nieraz okropnie, że sanki wypadną za barierkę, że zlecę, że koniom coś się stanie, ale nie pamiętam w sumie żadnego wypadku. Po tej drodze nie jechał wówczas żaden samochód, to były czasy lat 60-tych, gdy Polska (czyli PRL), była krajem pustych szos. Pamiętam oszronione drzewa, choinki całe w śniegu i mróz. I mnóstwo, mnóstwo śmiechu. Ta fotka pochodzi z jednego z licznych albumów mojej mamusi Zenony Dołęgowskiej. Przeglądałyśmy po Świętach, aby wybrać stare zdjęcia do kalendarza ze zdjeciami retro  na 2016 roku. Będzie na 33 urodziny Oli.

1 września

1 września 2015

Emilka uczennicąDo klasy 3. moja wnuczka Emilka dostała nową sukienkę – granatową, jak należy. Był taki upał, że nie chciało się dziecku przymierzać, więc na leżącą Emilkę w krótkiej sukience w serduszka „nałożyłam” granatową, szkolną. I nagle wyszła z tego bardzo poważna osoba, uczennica całą gębą. Taką też była dzisiaj na rozpoczęciu roku szkolnego w Szkole Podstawowej im. Janusza Korczaka w Warszawie. Byłam na rozpoczęciu wraz zmamą Emilki Olą, bo dla nas to najmilsze chwile – cała nasza żeńska część rodziny kochała, kocha i – mam nadzieję – będzie kochać szkołę. Pani dyrektor uspokajała rodziców 6-latków, że nasza korczakowska szkoła przyjmuje je od wielu lat, że świetnie sobie z tym radzi. I Emilka poszła jako 6-latka i nie było z tego powodu żadnych problemów. W naszej rodzinie legendarna jest wręcz opowieść o prababci Emilki – Zenonie Emilii, która jako 6-latka sama zapisała się do szkoły! Był rok 1941 trwała wojna, hitlerowski okupant zabraniał tak małym Polkom i Polakom nauki, ale pan kierownik szkoły w Dańdówce (dziś wielki Sosnowiec), przymknął oko i małą Zenię zapisał. Z małej Zeni wyrosła potem pani mgr Zenona Dołęgowska, najmłodsza kierowniczka w Polsce – lata całe kierowała Szkołą Podstawową nr 1 w Kudowie-Zdroju, do której i ja chodziłam w latach 60-tych. Witaj szkoło! 🙂

Różne miary patriotyzmu

3 Maj 2014

SAMSUNG CAMERA PICTURESNa zdjęciu, to świętujący w Kielcach 1 Maja. Dama w kapeluszu i w spódnicy w kropki to moja mamusia, Zenona Dołęgowska. Mam zdjęcie pierwszomajowe z pochodu w Kudowie-Zdroju, gdzie się urodziłam. Miałam pewnie ze 4 latka, trzymam w ręku biało-czerwoną chorągiewkę, obok mnie rodzice. Tak myślałam dzisiaj o Kudowie, gdy oglądałam film Hoffmana sprzed półwiecza Prawo i pięść z Holoubkiem w roli głównej, o Ziemiach Odzyskanych. Moi rodzice przyjechali do Kudowy na początku lat 50-tych. Nie wiem, jak było tam w 1945 roku. Kto z Polaków był pierwszy…  jak uruchamiali poniemieckie uzdrowisko… Nad nami w domu mieszkała pani Helena Peszkowska z mamą. Pochodziły ze Lwowa. To były prawdziwe damy. Otoczyły się meblami i obrazami z innego świata. Tego minionego, albo z innych sfer, niż nasza: robotniczo-chłopska, inteligencka w pierwszym pokoleniu. Tata grywał w brydża w najpiękniejszym sanatorium kudowskim – Polonii z socjalistą, b. premierem Edwardem Osóbką-Morawskim, a nauczył go grać jakiś stary Żyd (mam pociąg do kart po tacie, kiedyś do brydża wrócę). Myślałam też o tych kudowskich latach, gdy słuchaliśmy przy śniadaniu przez radio kazania księdza, pewnie biskupa, transmitowane z Kościoła Świętego Krzyża. I ksiądz o tych wszystkich moich latach: moich, rodziców, naszych znajomych i przyjaciół, powiedział, że były to lata rusyfikacji, kiedy to „Polacy” z Żydani prawdziwych Polaków wynaradawiali, i dopiero przyszedł papież Polak i ojczyznę wyzwolił. Dawno nie poczułam się tak odepchnięta i wykluczona z narodowej wspólnoty, jak dziś, słuchając tego kazania. Na swoją pociechę powiem: księże (biskupie, o ile to był biskup), to masoni chodzili wokół Kostytucji 3 Maja, o której z taką estymą ksiądz prawił. Masoni. Polacy. Patrioci. Bohaterem Hymnu narodowego Jeszcze Polska nie zginęła też jest mason. Polak. Patriota. Jan Henryk Dąbrowski. I tak na koniec: drogi księże, gdzież są ludzie dobrej woli z dokumentów soborowych? gdzież dobrzy ludzie, inaczej wierzący? gdzież patrioci, stosujący inne miary patriotyzmu? No gdzież???

Święta z marynowanymi arbuzami

18 kwietnia 2014

Mniam, mniamMoja mamusia (na zdjęciu) powiedziała niedawno: – Kup Miruniu coś innego, żeby nie było nudno, ciągle to samo. I dzisiaj na węgierskim stoisku w podziemiu u Braci Jabłkowskich kupiłam marynowane, malutkie arbuzki. Jedliście coś takiego na Święta? – bo ja nie 🙂

Hulaj dusza!

31 grudnia 2013

TaniecSylwester nie Sylwester, Karnawał nie Karnawał, moi rodzice wraz ze swoim gronem przyjaciół i znajomych bawili się że hej. To lata 50-te. Kudowa-Zdrój, śliczne małe uzdrowisko w Kotlinie Kłodzkiej. Mama jest najmłodszą w Polsce kierowniczką Szkoły Podstawowej nr 1 . Tata kieruje transportem w Uzdrowisku a potem zostaje Przewodniczącym Rady Zakładowej. Pracują, uczą się, bawią. Ja chodzę do przedszkola, potem do szkoły, gdzie uczy moja mama geografii i przewodzi wszystkim. O tych latach napisała książkę pt.  Nie warto było? PRL moja młodość. Ja książkę wydałam. Dziś myślę o napisaniu dla wnuczki Emilki Ilustrowanej Kroniki Rodzinnej. Żeby rozpoznawała prapradziadków, dziadków, ciotki, wujków, wiedziała kim byli i jak żyli, aby mocno się ukorzeniła, bo takie drzewo z silnymi korzeniami trudno jest złamać.

PS Na mój wczorajszy wpis o spalonym domu Tosi mam mnóstwo odpowiedzi. Wiem już o trzech paczkach z książkami, które zostały wysłane dzisiaj. Rozmawiałam z ubezpieczycielem Tosi o tzw. „likwidacji szkody” (fajnie, że kieruję „Gazetą Ubezpieczeniową” :-)). Napisałam felieton w tej sprawie do noworocznego numeru swojej gazety. Sama nadałam paczkę na poczcie przy Placu Trzech Krzyży.  A Sylwester spędzam w domu z mężem Adamem, wnuczką Emilką i dwoma kotami. Z Emilką przebierzemy się za dwie pantery. Zrobimy zdjątko, to pokążę. Dobrego Roku 2014 moi kochani!!!

Zgoda, zgoda!

27 grudnia 2013

W Kudowie Spacer na cmentarzuTo zdjęcia z Kudowy-Zdroju, z lat 1957-58. Jest zima. Dziadziuś Wolski pogodził się w końcu z małżeństwem moich rodziców (dlaczego taty nie chciał na początku? – jeden Bóg raczy wiedzieć, pewnie dlatego, że nie on go dla mamusi wybrał :-)).No więc po dwóch latach z hakiem dąsów,  nastąpiło ostateczne pojednanie. I widać je nad stołem. Zakrapiane (popijano oranżadą). Nie wiem, która to z restauracji kudowskich, było ich wiele, i we wszystkich moi rodzice z przyjaciółmi bawili się. I to często. W karnawale to tydzień w tydzień. Te bale kończyły sie często u nasw domu na ul. Zdrojowej, pamiętam, gdy budziłam się i piosenkę: „Nie warto było, z losem się droczyć”. Wracając do fotki. Gdzie byłam wtedy? Jak to gdzie: w łóżku i spałam. Grzecznie. Sama. Nie pilnowana. Byłam (ponoć) bardzo dzielną i samodzielną dziwczynką. Na drugim zdjęciu widzicie mnie (ta mniejsza) w pięknym, sztucznym misiu. Był to ponoć wtedy super prezent. Drogi i nie polski. Gdzie go dziadziuś dostał? – nigdy mi nie powiedzieli. Spacer był daleki, na cmentarz na Czermnej, gdzie stoi słynna kaplica trupich czaszek. Czy byliśmy w niej wówczas? – nie pamiętam.

PS Napisała do mnie przed chwilą mamusia (na zdjęciu w środku :-)) . Dzisiaj dziadziuś skończyłby 104 lata. 27 grudnia to dzień jego urodzin.

55 lat minęło…

26 grudnia 2013

DSCN5083 DSCN5032Oto ja, Mirosława Dołegowska-Wysocka dziś z moją mamusią przy świątecznym stole w Czerwonej Górze k. Kielc(ten stroik na mej głowie, to choinka :-)) i 55 lat temu w przedszkolu. Tak, tak, byłam urocza, pełna zapału i zadowolenia z życia. I wszystko mi zostało 🙂

Tata w Raju

4 sierpnia 2013

Tablica taty, Raj 2 sierpnia 2013
Na zdjęciu ja, moja Ola i Emilka.
To były piękne dni – chce się napisać. W jaskini Raj została 2 sierpnia, czyli przedwczoraj, odsłonięta tablica pamiątkowa mego taty, Tadeusza Dołęgowskiego. Nastąpiło to w pierwszą rocznicę Jego śmierci w obecności wielu ludzi: mieszkańców domu, ogródka działkowego, mieszkańców Czerwonej Góry, przewodników Świętokrzyskich, naszych przyjaciół i oczywiście rodziny. Mama mówiła pięknie, jak to ona, przypomniały mi się zakończenia roku szkolnego w Kudowie-Zdroj (tata o mowach mamy powiedział mi kiedyś, że „przemawia jak anioł”). Przybył sam burmistrz Chęcin, z oddaniem organizowała imprezę nowa pani kierowniczka jaskini (przy pomocy dyrekcji Łysogór). Poprzedniego dnia, czyli 1 sierpnia byłam na Wojskowych Powązkach. Obchodziliśmy rocznicę Powstania Warszawskiego. Jakie to były różne przeżycia: tam Bohaterstwo, Bitwa, Wielka Polityka, Poświęcenie – WSZYSTKO PISANE DUŻYMI LITERAMI, a u taty zwykła praca prawie przez lat 40, kierowanie maleńskim obiektem turystycznym, oprowadzanie tysięcy ludzi, ot zwyczajnie, prosto, dla ludzi, tyle tylko, że także z wielką miłością do wykonywanej pracy. Ileż jest w Polsce takich najzwyklejszych ludzi jak tata. I jakie to było cudowne, że tylu, tylu ludzi wspomina go z uśmiechem, wzruszeniem, tylu pamięta. Łez trochę oczywiście uroniłam. Nazajutrz z mamusią, mężem, córką i wnuczką pojechaliśmy nad Zalew do Morawicy: upał, tłum, my troszkę ukryci w lesie. Pod pewnym krzaczkiem mamusia znalazła kieliszek – grube szkło, rowki, poręczność. – Mamuś – rzekłam – widzisz, to tata po swojemu daje nam znać, że jest i nadal czuwa; i skwitował całą operację z właściwym sobie poczuciem humoru. Rano tym kieliszeczkiem wypiliśmy (każdy) nalewkę zdrowotną bezalkoholową. No i wróciliśmy do Warszawy. 🙂

Pomidory

21 lipca 2013

Mamusia i pomidory

Tata i pomidory
Odbyłam podróże do Czerwonej Góry – do mamusi – i na grób taty w I rocznicę śmierci. W miedzyczasie byłyśmy na działce, którą uprawiali od wielu, wielu lat, konkretnie – 70-tych. Czas płynie, tata już w innym świecie, a pomidory – na szczęście – nadal rosną w maminej folii. Taki mały sens naszego życia, uprawaić swoje pomidory, dopóki można i starcza sił.