Skończyłam czytać Dżentelmena w Moskwie. Ponieważ książka będzie należała do tych ukochanych, zaczęłam szukać dla niej miejsca. Musiałam w związku z tym zmienić miejsce innych dzieł. Uświadomiłam sobie, że robię tak przez całe swoje życie: zbieram książki, ustawiam zgodnie z aktualnymi zainteresowaniami, kupuję nowe, zmieniam ich konfigurację. Właściwie, gdybym przestała pisać, miałabym zajęcie do końca życia: skatalogować je wszystkie i wreszcie wiedzieć, co gdzie mam. Bo trochę czuję się zagubiona w tym papierowym oceanie.
Archive for Styczeń 2018
Książki moje
31 stycznia 2018Dużo nas, dużo nas, do pieczenia chleba
29 stycznia 2018\Mój wierny Czytelnik Sfirex w swej mądrości podał w komentarzu oryginalny przepis na nasz masoński Chleb Milana, który zwie się po serbsku Pogaca. Nie wszyscy czytają komentarze, więc daję go w moim wpisie.
Składniki:
1 kg mąki krupczatki, 450 ml ciepłego mleka, 50 ml oleju rzepakowego lub, słonecznikowego, 2 jajka, 1 białko, 3 łyżeczki soli, 3 łyżeczki cukru, 50 gr drożdży.
Do smarowania: 250 gr margaryny lub masła trzymanego w temperaturze pokojowej
1 żółtko, sezam.
Sposób przygotowania:
1. Z odrobiny mleka, mąki, cukru i drożdży robimy rozczyn i odstawiamy na 15 minut w ciepłe miejsce. Resztę składników wsypujemy i wlewamy do miski, dodajemy wyrośnięty rozczyn i wyrabiamy rękoma lub robotem dopóki nie będzie odchodziło od miski.
2. Ciasto trzeba rozwałkować jak najcieniej. Rozwałkowane ciasto smarujemy margaryną lub masłem.
3. Posmarowane ciasto zwijamy w rulon.
4. Rulon kroimy na 4 – 5 cm kawałki.
5. Kawałki układamy do okrągłej formy o średnicy 36 cm i odstawiamy do wyrośnięcia.
6. Wyrośnięte ciasto smarujemy żółtkiem i posypujemy sezamem. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika (180 C) na około 1 godzinę.
Źródło: https://www.przyslijprzepis.pl/przepis/pogaca-serbski-chlebek
Chleb Milana
28 stycznia 2018Coroczny bankiet zimowy za nami. Spotkali się na nim siostry i bracia z Wielkiego Wschodu Polski (organizator na czele z s. Aleksandrą, zastępczynią Wielkiego Mistrza), Prometei i Gai Aeterny, lóż kobiecych Wielkiej Żeńskiej Loży Francji, Wielkiej Loży Kultur i Duchowości oraz Droit Humain. Na początku tej historycznej loży stołowej łamiemy się chlebem. To nie jest zwykły chleb lecz serbski, pieczony według specjalnej receptury, którą nasz zmarły brat Milan, przekazał swojej loży Pod Ulem (Droit Humain). W jego ojczyźnie wypieka się go na uroczyste okazji: wesela, urodziny, pogrzeby. Łamanie jest proste, ponieważ każdy kawałeczek jest w tym chlebie oddzielnie, choć trzyma się zarazem reszty. Jego smak jest niepowtarzalny. W tym roku s:. Basia, która od lat ten chleb nam piecze powiedziała, że chce przekazać tajemnicę jego wypieku następnemu pokoleniu wolnomularzy, pod warunkiem, że już zawsze będzie to dla nas "Chleb Milana". I tak będzie. Zadzwoniłam dzisiaj do Basi i zapisałam się na naukę pieczenia tego chleba. Nie byłam pierwsza. Będzie nas cała szóstka – z różnych lóż.
Marsz masonów po latach
25 stycznia 2018Znalazłam wiersz Ildefonsa Gałczyńskiego pt. MARSZ MASONóW z 1928 roku, czyli sprzed 90 lat i postanowiłam go uwspółcześnić. Oto pierwsza zwrotka oryginału:
Nas nie zgnębią reakcje i frakcje, ni wpływy zachodu i wschodu,
Jak czarne róże rozkwitną nasze fraki w Lidze Narodów.
Sursum corda, mili masoni, en avant, en avant, en avant!
Zawsze po naszej stronie, Lloyd George, lord Cecil i Briand.
A teraz moja wersja, współczesna:
Nas nie zgnębią reakcje i frakcje, wschód czy zachód – dobrze to wiecie,
jak czarne róże rozkwitną nasze fraki tam, w ONZ-ecie.
Sursum corda, mili masoni, en avant, en avant, en avant,
zawsze po naszej stronie, kanclerz Merkel, Macron no i Trump! *
UWAGA! Donald Trump znalazł się w tym miejscu, bo się dobrze rymował. Generalnie, wolimy innych przywódców 🙂
Och te chłopy!
24 stycznia 2018Premier Mateusz Morawiecki ma przyrodniego brata Jerzego – wyczytałam w dzisiejszej „Polityce”. Jego tata Kornel Morawiecki latami ukrywając się przed bezpieką dorobił się drugiej, choć nieformalnej rodziny. Z matką – świętością dla Mateusza – nigdy się nie rozwiódł, czyli żył sobie z tą drugą na kocią łapę, jak zresztą wielu naszych rodaków. Od razu przypomniały mi się meandry rodzinno-uczuciowe Józefa Piłsudskiego, który aby ożenić się z piękną Marią Juszkiewicz przeszedł na protestantyzm (to na przełomie wieków XIX i XX), a potem ją zdradzał z towarzyszką z PPS Aleksandrą Szczerbicką; on zmierzał do Magdeburga (1917), ona rodziła mu córkę. Myślę, że wielotomową encyklopedię dałoby się skompletować z życiorysów naszych bohaterów narodowych. Wszystko co ludzkie… – napiszę, tylko bym chciała, aby potem panowie nie prawili tyle o moralności i matce naszej Kościele. Amen.
Moja babcia Czesia
21 stycznia 2018W pamięci mam zawsze tylko jedną babcię – Czesławę Wolską. Druga babcia umarła szybko i nie mam z nią żadnych wspomnień. Babcia Czesia była osobą zwyczajną, niezbyt wykształconą, prostą. Przy tym była mądra i dobra. Gdy sama jestem od prawie 11 lat babcią wiem, że właśnie mądrość i dobroć są tymi cechami, które zamieniają się w kapitał ich potomków. Tyle lat minęło, a ja na słowo babcia uśmiecham się i wzruszam jednocześnie. Będziesz babciu ze mną na zawsze. To było kiedyś dla mnie wielkie odkrycie, gdy pomyślałam, że i ja mam przecież w sobie Twoje geny, i że ja mogę być mądrą i dobrą, a nie byłam przecież zbyt często.
Na zdjęciachL: ja z babcią w jej domu w Sosnowcu, babcia Czesia z pierwszym mężem (to nie mój dziadek), ja jako mama Oleńki z babcią w Zalesiu k. Warszawy
Dżentelmen w Moskwie, dama w Warszawie
20 stycznia 2018Co za książkę dostałam od Oli! – Dżentelmen w Moskwie Amora Towlesa, wydaną nie tak dawno przez ZNAK. Tytułowym dżentelmenem jest hrabia Aleksander Ilicz Rostow, skazany przez bolszewików na uwięzienie w… ekskluzywnym moskiewskim hotelu Metropol, jednak nie w bogatym apartamencie a służbówce, klitce na 6. piętrze. Czytam i dziwię się, jak Amerykanin może tak pisać o Rosji, jakby był za pan brat z Turgieniewem, Tołstojem, pijał kawę z Gogolem. Jak być człowiekiem kulturalnym i przyzwoitym w niekulturalnych, strasznych czasach? Jak zachować godność? Jak znaleźć wewnętrzną wolność? Jestem zachwycona, zauroczona. Czym byłby świat bez takich książek!
PS Czuję pobratymstwo duchowe (stąd ta dama w tytule), „zamknięta” w pięknym mieszkaniu przy Nowym Świecie (3. p. bez windy) przez rwę kulszową – jak ostatnio – choć nie tylko…
Metoda „na wampira”, czyli rzecz o osoczu wielpłytkowym
19 stycznia 2018Wczoraj, obok mini zastrzyków z witaminami B zostało mi wstrzyknięte w okolicy kręgosłupa moje własne osocze bogatopłytkowe (odwirowana krew z żyły). Czego ja się już nie naczytałam na temat osocza! Leczy się w ten sposób sportowców, poprawia skórę (także na głowie, ponoć lepiej rosną włosy, może to też sposób na łyse głowy po chemii?), wygładzają się zmarszczki etc. W sumie optymistyczne. 🙂
PS Bardzo zastanowiły mnie w związku z powyższym przekazy historyczne na temat pelikana, karmiącego młode własną krwią, co chrześcijaństwo przekształciło w symbol ofiary z własnej krwi Chrystusa…
Miłe, zawodowe zjawy
18 stycznia 2018Całe życie lubiłam czytać o innych światach, fantasmagoriach, strzygach, jednym słowem – o innym świecie. Mam to teraz na co dzień. Adam przenosi się często – bo nie zawsze – w inne wymiary, w inne czasy i doświadczenia. Nieraz wie gdzie jest, nieraz jest w podróży (najczęściej) – śni mu się na jawie całe zawodowe życie, gdy non stop był w wyjazdach jako dziennikarz „Życia Warszawy” lub „Kuriera Polskiego” (takie dobre pisma były, ale się zbyły…). Ciężko nieraz tłumaczyć, że nie jest na Węgrzech (to wczoraj), w Łodzi (2 dni temu) czy że nie robi reportażu na Kielecczyźnie. A tu trzeba wszystko robić normalnie, a zwłaszcza zastrzyki z insuliną. Pyta często: kto teraz rządzi?; odpowiadam PIS z Kaczyńskim. A gdzie Macierewicz? – zdjęli i knuje. A kto stoi na czele opozycji? – migam się, bo właściwie nie wiadomo 🙂 A czy ja jestem żonaty? – raz padło, ale odpowiedziałam zgodnie z prawda: tak, ze mną. Sama jestem ciekawa, w jakiej formie będę tego wszystkiego doświadczać. Łatwo o tym czytać w mądrych książkach. Oj, łatwo…
D..py mają jak z mosiądza, to ułani są z Grudziądza
14 stycznia 2018Jaki miły dzień. Rankiem razem z Olą odwoziłyśmy Emilkę na ferie do Stajni Dorado w Kampinosie. Nie wiedziałyśmy, czego tam oczekiwać. pierwszy ogląd: pusto, jakiś zziębnięty psiak stoi przed budą na podeście, do którego wiodą wysokie schody (sic!). Gdzieśmy trafiły!? A potem było tylko lepiej i lepiej: właściciele, stajnia, konie, psy i koty, powozownia i wreszcie rozmowa przy kawie, która zeszła na starą Warszawę, na powozy, na współczesną młodzież, która ciągle pała miłością do koni. Potem Ola w smartfonie odnalazła więcej informacji na temat rodziny Piotrowskich, a zwłaszcza dziadka, zajmującego się końmi w pewnym arystokratycznym domu, który został głównym hodowcą koni w Polsce Ludowej. I to wszystko się czuje na miejscu: pasję, historię, klasę i humor, który przeszedł na potomka, instruktora naszej Emilki. Potem było też dobrze: znalazłam bliskie (!) miejsce parkingowe, dostałam czerwone serduszko (nakleję jako ente na lustro w przedpokoju).
PS Dziadek był też ułanem z Grudziądza, zaraz przypomniały mi się śpiewy Adama z dawnych czasów: Dupy mają jak z mosiądza, to ułani są z Grudziądza, lanca do boju szabla w dłoń, bolszewika goń, goń, goń!
Poieważ na FB zainteresowano się postacią „dziadka” Piotrowskiego, znalazłam jego biogram w Polskim Słowniku Biograficznym:
http://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/marek-stefan-piotrowski