Dzisiaj rankiem (niezbyt wczesnym), zadzwonił domofon. Ki zacz? – pomyślałam. To był ktoś z pizzerii, aby zostawić ulotki w skrzynce pocztowej. Zawahałam, się, ale jednak wpuściłam na klatkę. Biedna pizzeria, musi z czegoś żyć, abyśmy my mogli tyć, co staje się chyba jakimś problemem, sądząc po przesyłanych mi filmikach i fotkach. Po jakimś czasie, znowu domofon. Listonosz? – eeee, on już nie zagląda do mnie od miesiąca; on do mnie, a ja do skrzynki (ciekawe, czy będzie posłańcem w ewentualnych wyborach korespondencyjnych. Nie przegonię, skądże, druki wezmę na pamiątkę koronaczasów). No więc to nie był listonosz. – Kwiaty dla Pani – usłyszałam i zrobiło mi się dziwnie. Jako pani w latach, przyzwyczajona jestem do bukietów, coraz rzadszych, ale jednak. Tego i zadnego bukietu się nie spodziewałam. Rozdarłam niecierpliwie papier… Jest. Jest bilecik. Artur K. życzy mi spokoju ducha w tych dniach. Mój Boże… Artur jest prezesem jednej z największych multiagencji ubezpieczeniowych w Polsce. Na co dzień zarządza tysiącami ludzi. Nie zliczę, ile składki przez konta się przewija… Ale on jest jednym z tych ludzi ubezpieczeń, którym tempo życia i pieniądz nie zawróciło w głowie. Rozmawialiśmy niedawno przez telefon. Mówiliśmy o naszych emocjach i uczuciach „koronawirusowych”. Mówiliśmy o ludziach – zagubionych, podnieconych, wycofanych, przerażonych, przebojowych i zgodnie stwierdziliśmy, że te czasy pokazują kim kto jest naprawdę, bez maski. Fajnie zweryfikować sobie grono otaczających nas ludzi, spojrzeć na siebie – co my w tym gronie robimy. Myślę, że trzeba otrzepać się z kurzu, albo błyskotek, albo zbędnych fatałaszków, zatrzymać się, by pójść dalej, lżejszym od rzeczy i spraw nieistotnych.
Dziękuję Arturze drogi. 🙂
PS W czasach izolacji seniorów, kiedy chroni się nas i izoluje od prawdziwego życia na potęgę, takie objawy pamięci są nie do przecenienia…
Archive for Kwiecień 2020
Bukiet dla seniorki
16 kwietnia 2020Mirabelki w Zdroju
15 kwietnia 2020
Wszystko pachnie i kwitnie za płotem,
Nie pomiziam cię teraz, lecz potem,
kiedy w Zdroju – o Boże wielki!,
rozpromienią się mirabelki.
A gdy Zdrowia Minister pozwoli,
może troszkę się poswawoli?
tak że pójdą iskry do nieba
no i będzie, wreszcie jak trzeba! 🙂
Czy koronawirus o tym wie?
14 kwietnia 2020
Z czasów dzieciństwa sielsko-anielskich pamiętam dowcip, który opowiadała mi moja kuzynka Ania. Pewien pacjent szpitala wariatów (dzisiaj powiedziałabym: dla psychicznie chorych) myślał, że jest ziarnem i gdy tylko napotkał kurę, głośno krzyczał i uciekał w te pędy. Leczenie trwało długo, ale wreszcie dobiegło szczęśliwego końca i pacjent został wypisany do domu. Nie minął jednak dzień, gdy znowu, przerażony, zjawia się w gabinecie doktora, wołając w niebogłosy: Panie doktorze, kura, kura! Doktor, niewzruszony zapytał: – Panie Janie, przecież pan wie, że nie jest ziarnem! – Tak, ja wiem – odparł nieszczęśnik – ale czy kura o tym wie?!!!
I cały ten głupawy dowcip chodzi mi po głowie, od czasu 10 kwietnia i obchodów smoleńskich na Placu Piłsudskiego. Tak, już wiem, że to nie było nielegalne zgromadzenie, tylko wykonywanie obowiązków służbowych, ale czy KORONAWIRUS o tym wie???
Odysea Północy
12 kwietnia 2020
Nie chcę poddawać się smutkowi! Nie chcę pogrążać się w nostalgii! Chcę wierzyć, że chociaż koronawirus wszystko wywrócił nam do góry nogami, to z tej rozpaczy, strachu i chaosu wyłoni się jakiś nowy sens. Tak się cieszyłam na ten rok. Miałyśmy z siostrami z warszawskich lóż Prometei i Gai Aeterny świętować na jesieni 20-lecie masonerii kobiecej w Polsce. Ile miałyśmy planów, kto miał do nas nie przyjechać. A teraz – nic nie wiadomo. Z osobistych planów jednak nie zrezygnuję! Od kilku miesięcy pracowałam nad książką pt. SUKNIA I FARTUSZEK. Z dziejów wolnomularstwa kobiecego w Polsce XVIII – XXI w. Teksty – deski lożowe Gajek i Prometejek, publikowane w większości na łamach „Wolnomularza Polskiego” wybrałam, ułożyłam tematycznie, myślałam nad stosownym wstępem, gdy nagle spadł na nas wirus. W ciągu kilku dni zmieniła się epoka, a wraz z nią optyka tego co ważne, co nieważne, co się ostanie, co zginie w odmętach czasu. Nowym okiem spojrzałam też na swoją dotychczasową pracę i nagle – toutes proportions gardées – poczułam się jak Mickiewicz na paryskim bruku, gdy pisał „Litwo, ojczyzno moja”… Cały świat naszych lożowych spotkań: siostrzeństwo, deski, dyskusje, agapy, nabrały całkiem nowego wymiaru. I moja praca nabrała innego wymiaru. Zanurzyłam się w tamte lata jak w ożywczej kąpieli, śniąc sen na jawie. W tych dniach przyszedł mi także w jednym olśnieniu pomysł na okładkę książki. 12 lat wcześniej, na starej czarnej desce, namalowałam akrylami obraz pt. Masonka. Potem cienką konturówką dorysowałam do niego na dole malutki żaglowiec i podpisałam – Odysea. Było to symboliczne przedstawienie mojej drogi masońskiej, długiej, nierzadko burzliwej i z przerwami. Jeszcze nie wiem, kiedy – jak Odys – przybijemy do rodzinnej Itaki, kiedy wznowią prace loże masońskie, ale wiem, że nasze wolnomularskie wartości: Wolność – Równość – Braterstwo/Siostrzeństwo nie rozsypią się w proch i pył, lecz rozbłysną na nowo jasnym Światłem.
Dżin z butelki…
2 kwietnia 2020
W Sylwestra drugi już rok z rzędu, zdobiłam szkło. Kupiłam ładną butelkę, pofarbowałam od środka na bordowo, dodałam złotej konturówki. Podczas kolacji z Olą i Adamem wyjaśniłam, że w butelce zamknęłam dżina. I ten dżin będzie spełniał moje życzenia w 2020 roku. Myślę teraz sobie o tym żarcie, że był proroczy i symboliczny, tyle że na opak. Ludzkość potraktowała naszą Ziemię Matkę Gaję jak ja swoją butelkę. Miało być tak jak nam się ludziom zamarzyło: Ziemia miała spełniać nasze życzenia, zachcianki. Było ich więcej, więcej i więcej. Tymczasem Ziemia była coraz brudniejsza, zaczęła coraz ciężej oddychać, dostała gorączki, aż nie wytrzymała i odwinęła się, postanowiła załatwić swego truciciela, czyli nas, ludzi. Dżin szaleje po ziemi, siejąc zgrozę i zniszczenie. Czy i kiedy uda nam się go złapać i zagnać z powrotem do butelki?