„Gazeta Olsztyńska” w osobie pani redaktor Izabeli Stackiewicz zwróciła się do mnie o rozmowę na temat masonerii. Jedno z pytań brzmiało następująco:
W 1993 w paryskiej żeńskiej loży „La Rose des Vents” należącej do Grande Loge Feminine de France została Pani inicjowana do wolnomularstwa. Od tamtego czasu minęło prawie 20 lat.. To duże wyróżnienie? Zmieniło to w jakiś sposób Pani życie?
Czy można traktować to jako wyróżnienie? Nie wiem. Zawsze widziałam w tym obowiązek, obowiązek szerzenia bliskich mi ideałów. Oprócz wielkich, pięknych haseł: Wolność – Równość – Braterstwo, stworzenie regularnej masońskiej loży wymaga mnóstwa pracy, przetłumaczenia na język polski rytuałów, inicjowania kolejnych kandydatek, podnoszenia ich na stopnie wyższe, praktyki. Od mojej inicjacji do narodzin loży upłynęło 7 lat. To wszystko oczywiście zmieniło moje życie, bo zajęło mi mnóstwo czasu. Ponieważ jednak i mąż był masonem, tak samo zaangażowanym jak ja, rozumiał to doskonale. Najciężej chyba miała nasza córka Ola, której masoneria kojarzyła się z częstą nieobecnością rodziców. Odereagowywała to długo. Do loży wstąpiła w ubiegłym roku Wybaczyła mi i zrozumiała. Działamy teraz całą trójką i wydajemy „Wolnomularza Polskiego”.
PS Rozmowa się ukaże w sobotnim wydaniu „Gazety Olsztyńskiej”.