Archive for the ‘z filozofii’ Category

Wieczni tułacze na człowieczej drodze

18 września 2015

01. Żyd wieczny tułacz, rys. Wojciecha GrabowskiegoWitam! Czy elitaryzm wolnomularzy nie jest jednak zaprzeczeniem tego hasła? Wszak nie każdy spełnia kryteria naboru, nie każdy dostaje szansę na współudział i doskonalenie. Nie każdy dorasta do wyzwania. Czy to nie paradoks? Gorzki paradoks. Intelektualna i/lub duchowa elita (Chyba dobrze rozpoznaję aspirację sióstr i braci?) mówi o równości, sama będąc dowodem na jej brak, będąc jej zaprzeczeniem. Czy nie chodzi o wolność, równość i braterstwo, ale tylko „swoich”, braci masonów? Czy to nie jest jak walka o pokój, podczas której leje się krew? […]  Jak tu wierzyć w wolność, równość i braterstwo? Wydaje się, że gołym okiem widać, jak bardzo jej brak jest wbudowany (przez Wielkiego Budownika?) w konstrukcję świata. Czy to hasło nie jest li tylko szlachetnym i rozpaczliwym zaklinaniem losu? Buntem rzuconym Kosmosowi i jego siłom, skazanym na niepowodzenie? Humanistycznym, choć nieco obłudnym „zawracaniem Wisły kijem”? Bardzo proszę o odpowiedź. Choćby zdawkową. Może jakąś wskazówkę? Zależy mi na porządkowaniu dotychczasowej wiedzy oraz pogłębionym, właściwym rozumieniu. Pozdrawiam.

Imienia mojego Czytelnika nie znam, w adresie mailowym widzę słowo „patos”. Odpowiem (jak potrafię) więc nieco patetycznie, a nieco zwyczajnie, życiowo. Bycie w elitarnej organizacji nie oznacza pogardzanie resztą świata. Wolnomularstwo to tylko jedna z tysięcy dróg i dróżek doskonalenia duchowego człowieka, przy zachowaniu starodawnych symboli, rytuałów i tajemniczości – taką mamy tradycję, bez niej bylibyśmy tylko „towarzystwem wzajemnej adoracji”. Wszyscy jesteśmy równi w dążeniu do bycia lepszym, jesteśmy wolni, by  to czynić, jesteśmy razem z siostrami i braćmi, czyli tymi ludźmi, którzy chcą iść razem z nami. I to tylko i aż tyle. Hasło nasze Wolność – Równość – Braterstwo jest tak samo idealistyczne jak Dekalog, wszak ludzie nadal zabijają, gwałcą, kradną  i przeklinają. Czy to znaczy, że trzeba pozbyć się Dekalogu? Czy fakt, iż nie możemy dotrzeć (obecnie) do Syriusza każe zaprzestać podziwiać gwiazdy ciemną nocą? Pozdrawiam. Niech Pan tak czyni, by gdy kładzie się spać, świat był troszeczkę lepszy niż gdy się Pan budził. To wystarczy. 🙂

Dalajlama o nadziei na przyszłość

14 września 2015

„Gdyby dzięki zbrojeniom można było osiągnąć rzeczywisty, trwały pokój, wtedy w porządku, niechby wszystkie fabryki zostały przestawione na produkcję broni. Niechby szedł na to każdy dolar, jeśliby to miało przynieść ostateczny, trwały pokój. Ale wiemy, że to niemożliwe.
Broń nie pozostaje w magazynach. Gdy już zostanie wyprodukowana, wcześniej czy później ktoś jej użyje. Ktoś będzie miał poczucie, że jeśli się jej nie wykorzysta, miliony dolarów pójdą na marne. Coś trzeba z tym zrobić. Spuszcza więc gdzieś bombę, żeby ją wypróbować. Efekt jest taki, że giną niewinni ludzie. Przyjaciel opowiadał mi, że w Bejrucie żyje pewien biznesmen, który handluje bronią wyłącznie dla pieniędzy. Przez niego wielu nieszczęsnych ludzi zostaje zabitych na ulicy – dziesięć, piętnaście czy sto osób każdego dnia. A wszystko to dzieje się z powodu braku zrozumienia, braku wzajemnego szacunku i zaufania, z powodu działań, które nie opierają się na życzliwości i miłości”.

Dziękuję Ostatku, że dałaś link do tego pięknego i mądrego wykładu Dalajlamy o ludzkości i jej nadziei na przyszłość. Opublikowałam mały fragmencik. Bo ja też ciagle myślę o tej produkowanej non stop broni. http://dalajlama.info.pl/przemowienia/nadzieja_na_przyszlosc.html przekład Agnieszka Zych,

Turbokapitalizm i my

6 grudnia 2014

„Turbokapitalizm próbuje wysłać w niebyt zarówno strukturę religijną, jak i humanistyczną, bo żadna z nich nie generuje wystarczającego ruchu  w galeriach handlowych” – tak mówi w dzisiejszej Wyborczej Andrzej Leder, filozof (tytuł wywiadu: Świat się śmieje). Taka jest i moja teza, stąd np. pisząc o najnowszej pozycji dra Wójtowicza o Kościele i masonerii zauważyłam, iż oprócz odwiecznej wrogości czy konkurencji możemy być w nowych warunkach sojusznikami (wróg mojego wroga jest moim sojusznikiem). Andrzej Leder w tej kwestii optymistą nie jest i zapytany, czy „wyrzucani poza nawias” humaniści (w tym masoni – to mój dodatek), mogliby zawrzeć sojusz np. z ks. Oko odpowiada: „Nie sądzę.  Bo on prawdopodobnie chce ratować coś, w czym ludzie –  przede wszystkim kobiety – czuli się zniewoleni.  I walczyć ze wszystkimi innymi”- czyli nami, masonami też. Pewnie pesymizm Ledera jest bliższy realizmowi, niż mój wrodzony optymizm. Niestety.

Odpryski – iskry – błyski

30 listopada 2014

„Odpryski prawdy Chrystusowej można znaleźć także w głosach ateistów znajdujących sens życia poza religią” –  to słowa ks. prof. Wacława Hryniewicza, który od lat głosi „polifoniczny charakter prawdy” – to właśnie cytuje prof. Stanisław Obirek w swoim jakże ciekawym tekście pt. Wyjdźmy z polskiej magmy („Wyborcza” na weekend). Tekst podoba mi się, zgadzam się z wielom zawartymi w nim stwierdzeniami, nie podoba mi się tylko jedno słówko: „Odpryski” i w zamian proponuję inne: „Iskry”. <Iskry prawdy> to inaczej brzmi niż <odpryski prawdy>… prawda? 🙂

W tym samym numerze gazety, ździebełko wcześniej, pojawia się z kolei tekst pt. Terapia Buddą leczy z cierpienia i ignorancji pióra filozofa i terapeuty Marcina Fabjańskiego. Autorowi w trakcie medytacji zdarzyło się coś takiego: „Pewnej nocy całe moje doświadczenie zredukowało się do serii doznań, które mogę porównać tylko do błysków pojawiających się w całkowitej ciemności. Umysł przestał za nim nadążać, doznałem napadu paniki i nagle wszystko znikło. Nie wiem, co to było, ale wiem, że coś całkowicie nieporównywalnego z czymkolwiek. Zostawiło mnie z poczuciem cudowności”.

Fabjańskiego „błyski”, to może te moje „iskry” i hryniewiczowskie „odpryski” –  P R A W D Y? 🙂

PS Mnie się kiedyś przyśnił Świetlisty Obłok, do którego leciałam przez Kosmos, gdy doleciałam, zlałam się z nim w jedno i miałam także poczucie absolutnej cudowności. Co to było? SEN.

Jedna, jaką mam…

28 listopada 2014

DSCN5032

OTO JA, MIRUNIA W PRZEDSZKOLU. KUDOWA-ZDRÓJ 1958 (?)

„Pisz Mirka, pisz!”. Takie „wezwanie” dostałam ostatnio zza Pirenejów. Zbyszek, którego pamiętam jako szczupłego blondynka spod kudowskiej wsi – Dańczowa, właśnie tam się znalazł na skutek rozmaitych kolejek losu. Dostał ostatnio ode mnie, a właściwie od mojej mamy Zeni, która była przyjaciółką jego mamy (obie nauczycielki wiejskie swego czasu, takie prawdziwe Siłaczki) książkę. Nie warto było? – tak brzmi jej tytuł. Mamusia opowiada tam o kudowskich latach, o naszym życiu, szkole, swoich uczniach i ich rodzicach. Kawał polskiej historii. W roku przyszłym przypadnie 70. rocznica odzyskania „Ziem Odzyskanych”. Ciekawe, jak o tym będą pisać… No bo te ziemie przypadły nam z „niesłusznych” wyroków historii. Mieszał w tym Stalin, i Armia Czerwona tam stała.  Ale na tych ziemiach toczyły się polskie losy. Także i moje. To było dzieciństwa, cudne – jak wspominam – niegłodne i niechłodne. Także dzieciństwo mego kolegi Zbyszka, teraz spod Pirenejów. Gdy piszę te słowa, słucham melodii z Radia Nostalgia. Tyle tam piosenek, które pamiętam z rodzinnego domu, które śpiewała mamusia, a głos miała piękny. Tak splata się wielka historia z małą historią. Ta wielka jest ponoć „niesłuszna”. Ta mała jest… jedyna, jaką mam.

Już czas

27 listopada 2014

Już czas. Już czas na mądrość. Już czas na dobroć. Już czas na wyrozumiałość. Już czas na współczucie. Już czas na cała resztę życia. DSCN6440

Kukliński: zdrajca i bohater w jednym

15 lutego 2014

Mój stały Czytelnik p. Sfirex zapytał mnie właśnie, czemu nie było na blogu o Ryszardzie Kuklińskim? Pewnie z mego lenistwa, bo – i owszem – o Kuklińskim myślę, gdy patrzę choćby na zapowiedzi filmu o polskim super-szpiegu. Czy był zdrajcą czy bohaterem? To tak jakby zapytać o księżyc: czy jest jasny czy ciemny? Jest i jasny, i ciemny. Tak samo Ryszard Kukliński. Zależy od przyjętego systemu wartości, będziemy widzieć go jako bohatera lub jako zdrajcę. Jeśli za punkt wyjścia weźmimy przysięgę oficera, że będzie wiernie służył państwu polskiemu, to zdradził tę przysięgę rzecz jasna. Jeśli za punkt wyjścia weźmiemy np. wewnętrzne poczucie słuszności Kuklińskiego: „To państwo jest złe, niesuwerenne, przysięga takiemu państwu nie jest ważna. Polska winna być państwem wolnym i demokratycznym”. Tak patrząc, Kukliński był bohaterem, bo narażał swoje życie za ideały. Może jednak robił to dla pieniędzy? No to jest sprzedawczyk. Pytania można by mnożyć. Jednym słowem nie ma tu dla mnie alternatywy: czarne czy białe. Jest i czarne, i białe, i mnóstwo tu szarości. W życiu mamy bardzo częste konflikty różnych wartości, choćby ostatnio w przypadku mordercy – gwałciciela T. Co jest ważniejsze: czy bezpieczeństwo społeczeństwa, czy normy prawne? Co powiedziałaby matka, gdyby T. zamordował i zgwałcił jej dziecko? Co mówi prawnik, zajmujący się Prawami człowieka i wolnościami obywatelskimi? Na zdrowy rozum, obie wartości trzeba godzić: za pomocą norm prawnych zapewnić bezpieczeństwo obywatelom. W teorii wszystko gra. Praktyka zaś skrzeczy.

Banalne hasła, czyli wolność, równość, braterstwo

12 stycznia 2014
Otrzymałam mail od stałego Czytelnika: Chciałbym pociągnąć ten temat z Pani bloga o haśle przewodnim rewolucji francuskiej, ale też masońskim: Wolność, Równość, Braterstwo.  Na pewno Pani czytała o rewolucji francuskiej i o tych, którzy w niej uczestniczyli, więc proszę sobie ich na chwilę wyobrazić. Ja przed oczami mam obdartych idiotów, którzy nie tylko nie mieli co włożyć do gara, ale też nie mieli za grosz rozumu. I to właśnie dla tych ludzi zostało wymyślone hasło, które aby rwało do walki, musi być na poziomie ludzi, do których ma dotrzeć. Wolność, równość, braterstwo = banał, banał, banał. Gdyby ktoś wymyślił :”Nie dla populizmu, herezji, absurdu” to by ludzie niczego nie zrozumieli (no może absurd by sobie wytłumaczyli). Czy dwieście lat później omawiane hasło nadal jest aktualne? Tak, w przedszkolu. 
Zmartwił mnie ten mail, ale i ucieszył. Jeśli mój rozmowca  uważa te republikańskie i masońskie hasła za przedszkolny banał, znaczy, że weszły one na zawsze do krwiobiegu demokratycznych społeczeństw i traktuje się jako coś oczywistego, podstawowego. Przynajmniej w naszym kręgu kulturowym. Gdy wypisywano je na sztandarach Wielkiej Rewolucji Francuskiej to tylko po to, by masom, czyli tłuszczy obdartej i głodnej, dać paliwa do walki? Myślę, że tak może sądzić ten, kto jest wolny, nie jest obdarty ani głody,  jest dobrze wykształcony. Nie jest łatwo przenieść się mentalnie trzy wieki do tyłu i wejść w skórę: niewolnika, pańszczyźnianego chłopa, kobiety, mieszczanina. Dla nich nie było wolności, nie było równości, braterstwo mogli uprawiać na swoim własnym podwórku, ale  wara im od podwórza pańskiego. Za odszczepieństwo religijne szło się na stos, za wolnomyślicielstwo takoż. Dzisiaj każda konstytucja demokratycznego państwa ma w swej podstawie Prawa człowieka, a ich początek tkwi właśnie w tej triadzie, i w tych czasach. Kto wie, może dlatego światowa masoneria straciła dziś swój impet, bo jej hasła po prostu zwyciężyły? Są jak powietrze, którym oddychamy, są jak czysta woda, którą pijemy. Ani powietrze, ani wody nie zauważamy, gdy s ą , umrzemy, gdyby ktoś miał nas tego pozbawić.

Biedny Adam

29 grudnia 2013

śniadanieZwyczajne, niedzielne śniadanie. Grają „Złote Przeboje”. Dojadamy świąteczną sałatkę z równie świąteczną szynką i pasztetem. – Ciekawe, co dzisiaj będzie z tym gender – zagaja Adam. – Ciekawe, co na to wierni – odpowiadam, robiąc miejsce kocicy, by skoczyła na blat, skąd podąży jak zwykle do kranu, po wodę. – To właściwie nic nowego – kontynuuję. – Co się w końcu zmieniło od Adama i Ewy? – pytam retorycznie. – No co? – zainteresował się mój domowy Adam. – Nic.  Ostatecznie to Ewa skusiła Adama i zerwała jabłko kuszona przez węża. Gender to właśnie to: Ewa zrównała się z wężem i w to wszystko chcą wciągnąć Adama. – Biedny Adam – skwitował mój mąż. Na kawę przeszliśmy jak zwykle do salonu.

Dobro – zło, dobro – zło, dobro-zło

6 grudnia 2013

Ten dzień zaczął się w nocy od wściekych porywów orkanu Ksawer (ciągle nie wiem, kto nadał mu to ładne, niemodne imię). Poprzednia noc rozpoczęła z kolei od rozmów po programi Hala Odlotów* w TVP Kultura i od wiadomości o śmierci Nelsona Mandeli. Gdy inni spiskowali i podkładali bomby, on siedział w więzieniu, w sumie 27 lat. Trwanie i wierność przekonaniom okazały się silniejsze, niż aparthaid, pałki, zasieki, uzbrojona po zęby policja w RPA. Mandela głosił równość ras, wolność od przemocy, braterstwo ponad wszystkimi innymi podziałami. To nie mason pewnie, ale jakże bliski. Jak Martin Luter King, jak Mahatma Gandhi. Jestem właśnie po lekturze artykułu Tadeusza Sobolewskiego w dzisiejszej GW na temat nowego chińskiego filmu pt. Dotyk grzechu. Znalazłam tam fragment, który mnie zafrapował: „Alan W. Watts, popularyzator wschodnich filozofii, tłumaczył, na czym polega różnica między judeochrześcijańskim a buddyjskim stosunkiem do zła. W mentalności Zachodu <światło jest w stanie ciągłej wojny z ciemnością, dobro walczy ze złem, siły pozytywne z negatywnymi>. W buddyzmie <dobro i zło są jak dwie strtony monety, ściśle ze sobą związane w swej odmienności>. To przywiodło moje myśli do masońskiej mozaiki: nie ma mozaiki bez biało-czarnych kwadratów; natura mozaiki to ścisłe  połączenie obu aspektów rzeczywistości. Nie da się „zwalczyć” czarnych kwadratów, by zapanował „biały ład”, zniknie bowiem sama mozaika.

* Idee masońskie wolności równości i braterstwa zwyciężyły w demokratycznym świecie Zachodu, więc nie ma powodu spiskowanie. 🙂