Myślę, że jeśli Słwomir Mrożek oglądał z Nieba wczorajsze przedstawienie swej sztuki Miłość na Krymie w Teatrze Telewizji , to chichotał w zaświatach. Sam by tego lepiej „po mrożkowemu” nie wymyślił. Przedstawienie wspaniałe! (Jarockiego z Teatru Narodowego do telewizji przeniósł Jan Englert). Role Frycza, Gajosa, Seniuk – kapitalne. No i kontekst… Mrożek 20 lat temu z hakiem, gdy pisał swoją sztukę, Ukrainą głowy sobie nie zawracał. Krym w jego sztuce jest rosyjski do szpiku kości, klimat jest rosyjski, nawiązań do rosyjskiej literatury od groma. Dla mnie największe wrażenie zrobiło (w tym literackim aspekcie) nawiązanie do Wiśniowego sadu Czechowa. Pod siekierę ma iść nie tylko tenże sad (pierwsza scena), ale i cała tajga (ostatnia). Byliśmy ostatnio z mężem na Wiśniowym Sadzie w Tetarze Studio. Dla nas to nie był Czechow, za to Mrożek b y ł Mrożkiem. A swoją drogą mądry był ten Mrożek, że zastrzegł co do najmniejszego szczegółu w didaskaliach, jak ma się jego sztukę przedstawiać. Reżyserzy pieklili sie ponoć, że to nie do wytrzymania, że zabiera im się swobodę twórczą. Ale dzięki tej mrożkowej niewoli teatr został teatrem, aktorzy aktorami, słowo słowem. Wszystko na swoim miejscu. Gdyby więc nie te zastrzeżenia, to by można było sobie pohulać twórczo! Lenina np. podmienić Putinem i już by cudownie grało! I ten statek, co ma płynąć do Ameryki (ogromna flaga USA na ruskiej wielkiej ikonie), mógłby być zwykłą flotą czarnomorską, od matuszki Rassiji. Amerykanów, a właściwie CIA też by można gdzieś wstawić, bo ponoć nie donieśli w porę, że Putin Krym zajmie. Tak czy inaczej, geniusz Mrożka zajaśniał wczoraj jak jakaś supernowa, a Teatr TV miał swego super-aktualnego hita. Kto nie wiedział, niech żałuje. Ale się oglądało!!!
Archive for the ‘ze sztuki’ Category
Mrożek chichocze w zaświatach, czyli Miłość na Krymie
25 marca 2014Rumiankowy potwór
15 lutego 2014Tajemnica tajemnic, czyli wystawa masońska
20 stycznia 2014Koniecznie pójdźcie to zobaczyć. Wystawa grafiki i rysunku pt. Tajemnica Tajemnic w warszawskiej Galerii Schody przy Nowym Świecie 39 (wejście z bramy, do piwnicy, od 20 do 29 stycznia br.). Swoje prace wystawiali trzej artyści Linas Domarackas, Wojciech Mościbrodzki oraz Andrzej Masianis. Na otwarcie przyszło kilkadziesiąt osób, w tym bardzo licznie reprezentowany świat masoński. O symbolice wolnomularskiej mówił Tomasz Szmagier, wice szef Instytutu Sztuka Królewska w Polsce. Prezes Instytutu prof. Tadeusz Cegielski także zaszczycił spotkanie. Była redakcja „Wolnomularza Polskiego” i nasi Czytelnicy. Tyle na gorąco, bo dzień obfitował w wydarzenia. Dwa zdjęcia opiszę: Ten „anioł” masoński ze skrzydłami i Okiem Opatrzności nad głową, to Francuz, brat Hugo, który uczestniczył w mojej inicjacji masońskiej w Paryżu przed 20 laty. Dziś pozwolił mi się sfotografować i przesyła pozdrowienia braterskie wszystkim Czytelnikom Aszery. Ten drugi elegancki pan na tle Hirama – Karty, to red. nacz. Wolnomularza, czyli w cywilu mój mąż Adam W. Wysocki.
http://youtu.be/8MPhg9aJ2lc A to krotki filimik o wystawie. Obejrzyjcie i wysłuchajcie. 🙂
Wystawa wystaw – spotkajmy się!
15 stycznia 2014Kozaczek
28 grudnia 2013
Mamy zatem rok 1965Mam 10 lat, jestem w klasie trzeciej Szkoły Podstawowej nr 1 w Kudowie-Zdroju (kierowniczką tejże jest moja mama). Szkoła choinkę noworoczną zorganizowała w największej kudowskiej sali teatralnej w Sanatorium Polonia. Jak zwykle były uczniowskie występy. Tym razem tańczyłam „Kozaka”. Do tej pory pamiętam podstawowe kroki i przysiady, choć dziś już bym tak nogami nie machnęła. 🙂 Waga nie ta… Występowałam od małego: śpiewałam piosenki (mój sztandarowy utwór to „Biedroneczki są w kropeczki i to chwalą sobie”), układałam słowa, pisałam teksty kabaretowe, grałam na pianinie. Jednym słowem dusza artystyczna. Osoba, która bardzo wiele mnie nauczyła, była moja nauczycielka muzyki i plastyki Bożena Dąbrowska. Mnóstwo jej zawdzięczam, pewnie i wybór w jakimś stopniu Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Kielcach. Dawno, dawno straciłam z nią kontakt i nie wiem nawet czy żyje. Chciałabym jednak, aby wiedziała, że moje plastyczne pasje po latach objawiły się znowu. Na pianinie natomiast nauczyłam grać kilka piosenek moją wnuczkę Emilkę.
Wenus nie Diana
10 listopada 2013Byliśmy dziś w kinie na Wenus w futrze Polańskiego. Niesamowita gra aktorów! Dialog, od którego oczu i uszu oderwać nie można. Niby śmieszny, a trochę straszny. Taki pastisz na seksizm obecny wszędzie. Dla mnie to było WIELKIE ODKRYCIE jeszcze z innego powodu. Sporą „rolę” odegrał w filmie Polańskiego obraz Tycjana Wenus z lustrem. Aż jęknęłam głośno, gdyż ja pod starą kopią tegoż obrazu śpię od lat 33! I przez ten cały czas myślałam, że śpię pod kopią Diany Rubensa, a śpię pod kopią Wenus z lustrem Tycjana. Ot, nieuctwo wyszło na jaw, no, ale teraz już jestem Oświeconą istotą. 🙂
PS A tyle się w życiu nagadałam o rubensowskich kształtach tak a propos tej „Diany”!
Kolejna wystawa o masońskich symbolach
4 listopada 2013Miło mi poinformować, że w Trójmieście będzie miała miejsce kolejna wystawa związana tematycznie ze Sztuką Królewską. Tym razem wydarzenie ma charakter artystyczno-historyczny: prezentowane będą współczesne, artystyczne przedstawienia nawiązujące do symboliki wolnomularskiej. Podczas wernisażu wystawy (23 listopada) zostanie zaprezentowana krótka prelekcja poświęcona historii wolnomularstwa w Polsce. Wystawę organizują Wydział Grafiki PJWSTK Gdańsk oraz sopocka Zatoka Sztuki. Tak wystawę, jak i wernisaż wszystkim Braciom i Siostrom, a także sympatykom Wolnomularstwa nie noszącym Fartuszka – serdecznie polecamy!
Wystawa trwa w dniach 16.11-30.11
Wernisaż i prelekcja: 23.11, godz. 18:00
Wstęp wolny
Kapusta faszerowana
2 października 2013A wszystko przez głupią miłość
7 września 2013Byłyśmy dzisiaj z Olą na Annie Kareninie, sztuce Helen Edmundson w reżyserii Pawła Szkotaka w Teatrze Studio. Idzie już prawie rok, seans o 16.00 i pełna sala. Siedziałyśmy w pierwszym rzędzie tuż pod sceną (obok suflerki – nie miała nic do roboty, tylko przewracała kartki :-)). Wspaniałe przedstawienie, choć nie wiem, co by na jego temat powiedział Lew Tołstoj. Pewnie by uciekł, trochę przerażony. Widzowie współcześni wręcz odwrotnie, od pierwszej do ostatniej sceny siedzieli – i my z nimi – zapatrzeni i zasłuchani. Trochę straszne, trochę śmieszne, trochę przewrotne. A sama bohaterka, żona, która poddała się „grzesznej” miłości, za co zapłaciła najwyższą cenę; cenę życia? Wspaniała rola Natalii Rybickiej, dającej się porwać namiętności. Wszystko w niej było prawdziwe, łącznie z gilem cieknącym z nosa, gdy ryczała i zawodziła. Cudo! Wroński – zahukany przez mamusię, próbujący się wyrwać spod jej wpływów mamisynek, i tak do mamusi po śmierci Anny wróci. Sam Karenin niby zimny, ale nam obu z Olą bardzo się podobał. Ja tam bym go wybrała zamiast łysiejącego Wrońskiego, tyle tylko, że on potrzebował mniej namiętnej i rozhisteryzowanej miłośnie kobiety, dostał dla siebie za młodą, niedoświadczoną i niewyżytą – nie dla niego. Kapitalne role Lewina i Kitty, ona ze swą fizys, jak ze wschodnich, starożytnych fresków, on – ideowiec, pracuś, nieszczęśliwy (potem szczęśliwy)bardzo, bardzo wiarygodny (to mój numer 2 w sztuce). Krótką scenę, ale która pozostanie mi w pamięci miał brat Lewina, gdy grał życie a odgrywał śmierć. Udręczona dziećmi i zdradzającym mężem Dolly równie wiarygodna, choć czasami jakaś denerwująca. W sumie jest co oglądać, złościć się na społeczeństwo patriarchalne pętające kobietę i jej seksualność. Anna Karenina Tołstoja to pod względem obyczajowym dzisiaj już trochę „passe”, choć „passe” genialnie napisane: i pozycja kobiety w zachodnich społeczeństwach jest inna, i rozwieść z nielubianym mężem można się szybko, i romanse pozamałżeńskie tak kobiety nie piętnują, choć „równości” w dalszym ciągu tu nie ma (choć może to i dobrze)…
Już w domu przeczytałam ciekawy esej Kazimiery Szczuki pt. Pasja i hańba, która tak oto kończy swe wywody: „Mimo zmiennych parametrów opresji, ale i ewolucji obyczajowych norm, miłość wciąż nie pasuje do społecznego świata. I wciąż jakoś cieszy nas, przeraża i fascynuje, że wybucha to tu to tam, wbrew dobrze pojętym interesom jednostek i sumie zadowolenia, jaką moglibyśmy przeżywać bez niej. Opowieść o miłości pozostaje tą najzupełniej niepotrzebną, w jakimś sensie najgłupszą, ale najbardziej ulubioną, uprzywilejowaną opowieścią ludzkości”. Święte słowa!
Niebieski balonik
18 sierpnia 2013
Okudżawę grałam i śpiewałam, gdy byłam studentką. I po tylu, tylu latach zilustrowałam jego piosenkę o niebieskim baloniku. 🙂
Płacze dziewczynka, balon uciekł jej,
Ludzie mówią nie płacz, a balonik hen!
Płacze dziewczyna, chłopca trzeba jej
Ludzie mówią nie płacz, a balonik hen!
Płacze kobieta, mąż porzucił mnie
Ludzie mówią nie płacz, a balonik hen!
Płacze staruszka, mamo dosyć łez
A balonik wrócił i niebieski jest!