To moje ukochane majowo-czerwcowe kwiatki, anemony. Moja pierwsza ślubna wiązanka sprzed 34 lat była z anemonów, ale kolorowych. Po tamtym mężu dawno, dawno ślad zaginął, a anemony nadal lubię i mam ich mnóstwo w Zalesiu. Porastają stary klomb na działce mojej córki Oli, zajęły miejsce łubinów, które kilka lat temu zostały skonsumowane przez mszyce. Padły z honorem (łubiny nie mszyce), a niby anemiczne anemonki nagle dostały wigoru i rozrastają się, gdzie mogą i nie mogą. Właśnie w Zalesiu dokończyłam dzisiaj świetną książkę Isabel Allende pt. Suma naszych dni (kupiłam ją Oli na imieniny). Znalazłam tam frazy, pod którymi podpisuję się cała sobą. Cytuję: „Tutaj na świecie, który zopstawiłaś za soba, Bogiem zawładnęli mężczyźni. Stworzyli jakieś niedorzeczne religie, które nie wiem, jak mogły przetrwać tyle wieków i nadal zyskują wyznawców. Są nieubłagani – głoszą miłość, sprawiedliwość i miłosierdzie, a żeby je narzucić, popełniają okrutne czyny. (more…)