Od jakiegoś czasu myślę o przymiotniku… „spolegliwy”. Moja intuicja potwierdziła się na różnych stronach internetowych – w języku potocznym przymiotnik ten funkcjonuje (o ile w ogóle, bo już raczej trąci myszką) jako uległy (od – „ulegać”), a naprawdę znaczy zupełnie coś innego, pochodzi od „polegać”. Jednym słowem człowiek spolegliwy, to nie potulny baranek, a człowiek odpowiedzialny, na kim zawsze można polegać. Rozważania oczywiście przy okazji studiowania Problemu etyki niezależnej prof. Tadeusza Kotarbińskiego. Tekst pod tym tytułem jest młodszy ode mnie o kilka miesięcy, tj. ma 62 lata. Tam właśnie (w piśmie KRONIKA), pojawiło się określenie profesora „opiekun spolegliwy”. Wyjaśnił w nim, że przymiotnik ten pochodzi z gwary śląskiej. Ten spolegliwy opiekun był bardzo ważnym elementem niezależnej etyki prof. Kotarbińskiego, nad którą się właśnie pochylam z uwagą. W obliczu wszechobecnej i wszechwładnej „etyki chrześcijańskiej”, wobec której sama nic nie mam, wiele elementów jest mi bliskich od dawna (choć nie od zawsze), laicka etyka prof. Kotarbińskiego jest ważna, choćby dla równowagi, nie mówiąc już o potrzebach duchowych rzeszy ateistów, agnostyków i różnych innych niedowiarków. Deskę szykuję na czerwca, rzecz jasna na lożę – tym razem LUX ORIENTIS.
PS Pod koniec ustroju „słusznie minionego” 🙂 , 8 grudnia 1987 r. otrzymałam Nagrodę im. Tadeusza Kotarbińskiego „za publicystykę uprawianą na łamach tygodnika „Argumenty”, zwłaszcza związaną z dziejami ruchu laickiego w Polsce” od Prezydium Zarządu Głównego TKKŚ. Na zdjęciu prof. Kotarbiński pod koniec życia, zmarł w 1981 r. w wieku 95 lat, fot. PAP.