Ja, która zawsze pamiętam wszystkie możliwe jubileusze i rocznice przegapiłam rocznicę Aszery. W połowie marca minęło 9 lat od pierwszego wpisu. Statystyki mi pokazały, że w tym czasie blog miał prawie pół miliona wyświetleń i prawie 170 tys. odwiedzin. Dużo to czy mało? Nie wiem. W porównaniu z milionami polubień miłych kotków na FB (sama im klikam), to tyle co nic. Chyba jednak nie to jest ważne. Niedawno, na posiedzeniu zaprzyjaźnionej loży Wolność Przywrócona, gdy debatowaliśmy nad energią kobiecą, przypomniałam tytuł mojego bloga i powiedziałam, że starożytna bogini Aszera rzeczywiście pomogła mi po wielokroć. To, że po 10 latach jestem tu gdzie jestem i kim jestem, to także jej zasługa. Pisanie pomaga mi skrystalizować myśli, uporządkować je, a nierzadko w ogóle nazwać. Ostatnio, w pół roku po śmierci Adama, przechodzę przyspieszony proces integrowania siebie. To wyrażam chyba bardziej w moim szkle, niż w słowach. Tak czy siak – dziękuję Aszero. 🙂