Za chwileczkę wychodzę na promocję nowego kryminału prof. Tadeusza Cegielskiego. Mróz nie mróz – maszeruję do Dzika. Jak będzie, napiszę po powrocie i jakąś fotkę dam. 🙂
Archive for Luty 2018
Nowy kryminał prof. Cegielskiego
28 lutego 2018Szlemik w kiery
27 lutego 2018Grało mi się tak sobie, głupot – w licytacji zwłaszcza – sporo popełniłam, aż tu nagle, na koniec – szlemik w kiery! Ugrany! Choć między bogiem a prawdą, bez mego partnera, nietuzinkowego emeryta (graliśmy jak emeryt z emerytką), ani bym nie wylicytowała, ani wygrała. Lepszy brydż, niż nic – takie mi się coś wymyśliło. 🙂
PS Sfirexowi dziękuję serdecznie za porównanie mojej klęski z robotami z grą Kasparowa z komputerem. Tak to zostało napisane, że poczułam się w pełni pocieszona. Kolejne rozdanie w Nauce Brydża za tydzień. 🙂
Pokonały mnie roboty
27 lutego 2018Żebym nie stała się zbyt zarozumiała informuję, że zagrałam turniej internetowy z robotami. I sromotnie przegrałam. 😦 Idę pokornie na Naukę Brydża.
Turniej brydżowy
25 lutego 2018Zakończył się właśnie mój pierwszy internetowy turniej brydżowy, zorganizowany przez naszą szkołę Nauka Brydża. Razem z moją partnerką zajęłyśmy 6 miejsce na 22, a w naszej sekcji 4. Życie jest piękne. UUUUUUUUUUUUUUuuuuuuuuuu!!!
Cokoły, na których nie stoi już nikt…
11 lutego 2018
Jestem staromodna :-(
10 lutego 2018Jestem brydżystka staromodna – olśniło mnie dzisiaj, podczas lektury książki Brydż. Praktyczny przewodnik. Jak grać i wygrać Juliana Pottage’a. Studiowałam mianowicie układ ze str. 26 zatytułowany Otwarcia ze zrównoważonymi rękami, natknęłam się na komentarz: „Obecnie za normalny zakres punktowy dla otwarcia 1 BA uważa się 15 – 17. A zatem ta ręka, z 16 punktami w honorach, jest idealna. Jeżeli grałbyś ze s t a r o m o d n e g o zakresu 16 – 18 1 BA równie z byłoby dobre. Jednak po otwarciu 1 karo nie miałbyś dobrego rebidu”. Otóż to – ja uczyłam się od taty, a on, na początku lat 50. od starego Żyda z Borysławia (wedle relacji mamusi). Tata grał towarzysko, ale na pieniądze (1 zł za punkt przeważnie, to nie było mało w PRL), grał i całe życie wygrywał. Nie grał jednak brydża sportowego, nie uczestniczył w żadnych turniejach. Ja kwalifikacji brydżowych nie podnosiłam, bo i inne zajęcia w życiu miałam. Jednym słowem, moje odczucie na pierwszych zajęciach kursu, że „coś ze mną jest nie tak”, były uprawnione. Mój brydź jest przynajmniej częściowo anachroniczny. To wyzwanie dla damy 60 + – unowocześnić się. 🙂
Brydżystka
7 lutego 2018Takich emocji nie doświadczałam już dawno: podekscytowanie, zdenerwowanie, obawy, zadowolenie, nadzieja – to wszystko pomieszane razem doznałam, gdy przestąpiłam próg sali w lic. Czackiego, gdzie odbywa się kurs brydżowy. Brydż towarzyszy mi od maleńkości. Grał – z wielkim powodzeniem i szczęściem – mój tata Tadeusz Dołęgowski. Widzę siebie przy stoliku, mam pewnie z 6 – 7 lat, on zastanawia się nad wistem, a ja wyjmuję mu damę karo lub kier. Konsternacja całego stolika, co do tej pory pamiętam. Moja mamusia tego brydża bardzo nie lubiła, pamiętała tacie, że mnie nie dopilnował, spadłam z rowerka na twarz do kanału samochodowego (krew, szpital, szycie). Ja to wszystkie wiem i rozumiem, ale karty i tak mam we krwi. Lata całe grywałam towarzysko, ale nigdy porządnie się nie nauczyłam. A teraz chcę! Stąd ten kurs. Nasz instruktor (mistrz nad mistrze Łukasz Witkowski) zakwalifikował mnie do średniaków, a ja mam tyle dziur „brydżowych”! Teraz będę robić to, co robiłam, gdy przesiadałam się z maszyny do pisania na komputer (pisałam 10. palcami na ślepo), trzeba było na nowo wyrabiać wszystkie nawyki. No więc jestem podekscytowana jak gimnazjalistka i znowu coś mnie cieszy! 🙂 Jeszcze będę grać w turniejach. Buduję bazę.
Ostatni Rzymianie
1 lutego 2018Lubię czytać na FB „Nie jestem statystycznym Polakiem. Lubię czytać książki”. Zawsze dodaję swoje trzy grosze. Dzisiaj odpowiedziałam na pytanie, gdzie bym się znalazła, gdybym się teleportowała do miejsca opisanego w książce, którą ostatnio czytam. Otóż dziś znalazłabym się na przełęczy razem z Wisenną, która będzie się rozprawiała z Kościejem. Tak, tak. Wróciłam do najstarszych opowiadań Andrzeja Sapkowskiego z tytułowego tomiku Wiedźmin z roku 1990. Mówiąc szczerze, te najstarsze „Wiedźminy” lubię najbardziej. Tam jest w pigułce cały późniejszy Sapkowski. Rozbudowa niektórych wątków nigdy mnie nie pociągała, zwłaszcza militarnych. Teraz, co bardziej drastyczne, po prostu mijam (tak jak nastolatki mijają opisy przyrody w Panu Tadeuszu czy dumania Judyma w Ludziach bezdomnych, o ile w ogóle je przeczytają). Wracając do FB – dobrze się czuję w tym towarzystwie ludzi czytających, choć o większości ich lektur nawet nie słyszałam. To taka „Rzeczpospolita czytająca”, która (chwała Guttenbergowi i Lutrowi) narodziła się wraz z wynalazkiem druku i Reformacją, czyli zejściem Biblii pod strzechy. Teraz ta era odchodzi, jak wszystkie przed nią, zamienia się w Nowy Wspaniały Globalny Świat, o którym z takim zacięciem mówi w najnowszej „Polityce” prof. Agata Bielik-Robson dowodząc, że internet zabija na naszych oczach znaną nam cywilizację. Jesteśmy zatem jak ostatni Rzymianie, którzy patrzą jak Vizygoci zdobywają Wieczne Miasto (na zdjęciu, fot. Wikipedia). Oczywiście ich spadkobiercy zbudują kiedyś katedrę w Kolonii, ale przyjdzie na to trochę poczekać…