Od kilku lat w Sylwestra chodziłam do redakcji i robiłam porządki. Lubiłam wejść w Nowy Rok z uporządkowanymi papierami. Dzisiaj jesTem w domu i poleguję – zakatarzona i przeziębiona. Porządki zrobię potem. Zamiast mnie w redakcji jako ostatnia była Ola, moja zastępczyni i następczyni. Taki jest porządek świata i moje maleńkie porządki lub ich brak niczego w tym względzie nie zmienią. Kończę rok dobrze: choroby nas nie zmogły, mamy nowego doktora w rodzinie, redakcję zmieniłyśmy trochę, ale nowe czasy wymagają dalszych zmian, era bylejakiego papieru kończy się w prasie specjalistycznej. W ostatnich dniach roku dostałam prezent od „nieświętego” Mikołaja, który wlał we mnie nową dawkę energii; odezwał się także znajomy biskup, o którym już myślałam, że się nie odezwie, bo znajomość z masonką „nie uchodzi” w tych kręgach. I mój wiersz mu się spodobał, i zachowa go sobie. Domowe koty stają się źródłem nowych inspiracji literackich i mimo kataru, życie wydaje mi się piękne i zajmujące.
Szczęśliwego Nowego Roku 2012!