Archive for Grudzień 2011

Sylwester

31 grudnia 2011

Od kilku lat w Sylwestra chodziłam do redakcji i robiłam porządki. Lubiłam wejść w Nowy Rok z uporządkowanymi papierami. Dzisiaj jesTem w domu i poleguję – zakatarzona i przeziębiona. Porządki zrobię potem. Zamiast mnie w redakcji jako ostatnia była Ola, moja zastępczyni i następczyni. Taki jest porządek świata i moje maleńkie porządki lub ich brak niczego w tym względzie nie zmienią. Kończę rok dobrze: choroby nas nie zmogły, mamy nowego doktora w rodzinie, redakcję zmieniłyśmy trochę, ale nowe czasy wymagają dalszych zmian, era bylejakiego papieru kończy się w prasie specjalistycznej. W ostatnich dniach roku dostałam prezent od „nieświętego” Mikołaja, który wlał we mnie nową dawkę energii; odezwał się także znajomy biskup, o którym już myślałam, że się nie odezwie, bo znajomość z masonką „nie uchodzi” w tych kręgach. I mój wiersz mu się spodobał, i zachowa go sobie. Domowe koty stają się źródłem nowych inspiracji literackich i mimo kataru, życie wydaje mi się piękne i zajmujące.

Szczęśliwego Nowego Roku 2012!

Uczony kot

30 grudnia 2011
 
 
Ach, jak wielką mam ochotę,
zostać Profesorem – Kotem!
I od rana do wieczora
czytać książki o POTWORACH.
Najpierw jednak, drzemka słodka,
to najlepsze jest dla kotka…

Koty

29 grudnia 2011

Wszystko wiele miesięcy leżało w komputerze: wiersze i wierszyki, zdjęcia. I w ciągu niewielu godzin to wszystko zmienia się w moją pierwszą książeczkę dla dzieci pt. Pati i Rysiu, wierszyki dla Emilki. Dzisiaj z Olą, moją córką, robiłyśmy (robiła  ona, ja konsultowałam) okładki i zaprojektowałyśmy pierwsze dwie strony wierszyka Koty atakują. I było tak: próba, przymiarka, nowy element i nagle – stop! To jest to. Wszystko wskoczylo na swoje miejsce, zwykłe zdjęcie poleciało w świat czarodziejski, świat wyobraźni i poezji. To co poczułam, to było mgnienie szczęścia. Dla takich chwil warto żyć.

Rzeka

28 grudnia 2011

 Szukałam dzisiaj zdjęć kotów, do książeczki z moimi wierszykami o kotach, dla Emilki. Szukam, szukam i nagle zobaczyłąm swoje zdjęcie z Egiptu, gdy płynęłam Nilem. Nil, mgła, wspomniałam ten ranek i wierszyk sam się napisał.

Dwa stateczki, mgła dokoła,

niknie wszystko, nikt nie woła,

tylko Bóg hen, gdzieś, daleko…

hen za Nilem,  hen za rzeką,

którą tylu bogow płynie…

Miną oni. I ty miniesz.

Mikołaj zapukał…

27 grudnia 2011

Dzisiaj otrzymałam prezent od św. Mikołaja – książkę nieżyjącego od dwóch lat prof. Andrzeja Flisa Chrześcijaństwo a Europa. Do książki dołączony został list od św. Mikołaja, szalenie miły, od jakiegoś blogowicza czytającego moje wpisy. Chciałabym podziękować, ale przecież jeśli zaadresują list do Św. Mikołaja, to powędruje aż do Laponii. Daj znać św.l Mikołaju, może mailem, też bym chciała coś przesłać. Uśmiechałam sie do Twego listu. Dawno nie czytałam tak wzruszających słów.

Szaro

26 grudnia 2011

Te Święta były szare. Najpiękniejsze szarości widziałam tuż za Radomiem, przed Jedlińskiemem: szare trzciny, szara ziemia, szare niebo, szare drzewa i trochę rude. Każda szarość inna i cudna. I trochę szarej mgły i szarej mżawki też było. Znowu nie stanęłam. Znowu nie zrobiłam zdjęcia. Ale aparat nie ten, nie mój. Muszę znaleźć aparat fotograficzny z duszą. Czerwona Góra też była szara. I też piękna, jak zawsze. Ta szarość kojarzy mi się z przemijaniem, duszami i smutkiem. Smutkiem bytu.

Wesołych Świąt

24 grudnia 2011

„Wesołych Świąt, życzy partia i rząd”. I ja życzę wszystkim blogowiczom, 🙂 internatuom, czytelnikom. Wesołych Świąt.

Zwykli ludzie, zwykłe życie

23 grudnia 2011

Dostałam od córki pod choinkę „Domek nad morzem”, ksiażkę Marii Ulatowskiej. Nie znałam tej autorki. Starsza ode mnie pewnie o 7 – 9 lat, zaczęła pisać na emeryturze. Ten „domek” to już trzecia powieść i wedle noty na okładce cieszy się sporym zainteresowaniem. Dla mnie interesujące jest jedno: jest to zwykła opowieść, o zwykłych ludziach, żyjących w swoich czasach. Ot, na przykład fragment: „Można by powiedzieć, że obydwie rodziny podchodziły do tego, co się działo w owych gorących czasach, bardzo oportunistycznie. Ale tacy byli zawsze. Polityką nie interesowali się nigdy – ot, oglądali wiadomości w telewizji. Oczywiście denerwowało ich to i owo. Oczywiście, jak wszyscy, przeżyli gehennę pustych sklepów i kartek prawie na wszystko. Przeżyli też inflację i zmiany po 1989 roku. Ale nic strasznego im się nie stało i jakoś dali sobie radę. Najważniejsze, ze  byli zdrowi i… mieli co czytać. Nie byli i nie zamierzali być rycerzami, bohaterami, wojownikami. Byli i chcieli być zwykłymi ludźmi. Kropka”.

Sęk w tym, że gdy oglądamy dzienniki na wszystkich programach, to tak jakby ci zwykli ludzie nigdy nie żyli. „Żyli-byli” tylko bohaterowie, wojowniko/bojownicy, konspiratorzy i kto tam jeszcze. I na historię patrzy się z ich punktu widzenia, a nie zwykłych zjadaczy chleba. I chyba dlatego tak dobrze mi się czyta tę książkę, to taki odpoczynek bo „dziennikowym bohaterstwie” i PISowym patriotyźmie bogoojczyźniano/smoleńskim. Ja też chcę często być zwyczajna i normalna, choć  chęć wielkich duchowych dzieł wlecze się za mną, jak kula u nogi; choć czasem oglądam się w lustrze i patrzę, czy są już te skrzydła Pegaza czy ciągle ich nie ma…

Prezenty pod choinkę

22 grudnia 2011

Ze względu na harmonogram odwiedzin świąteczno-rodzinnych nasze prezenty daliśmy i dostaliśmy już wczoraj. Ola zrobiła nam pod choinkę książeczkę ze zdjęć rodzinnych, taką prawdziwą, wydrukowaną, w nakładzie… 4 egzmeplarzy. I jest ona taka piękna, że nie możemy się napatrzeć! Na okładce moje zdjęcie Emilki z Czerwonej Góry, jak biegnie boso przez działkę prababci z marchewkami w ręku. Cudo.  Dostałam też od Oli pod choinkę książkę Havla  pt. Siła bezsilnych i właśnie przeczytałam kawałek o pokorze, który mi bardzo pasuje (to z mowy Havla w Paryżu, gdy mu nadawali doktorat honoris causa w INP):

„Wydaje mi się, że dziś cbhyba najważniejszą rzeczą jest – a obserwacje czy osobiste doświadczenia ostatnich dziesięcioleci wciąż na nowo mnie w tym utwierdzają – zachowanie pełnego pokory stosunku do świata i szacunku dla tego, co nas przerasta, a także uświadomienia sobie, że istnieją tajemnice, których nigdy nie pojmiemy.Powinniśmy sobie uświadomić, że co prawda musimy brać na siebie odpowiedzialność za świat, lecz nie możemy jej opierać na przekonaniu, że wiemy wszystko, a więc i to, jak to wszystko się skończy. W istocie nie wiemy niczego, choć nadziei nikt nas nie może pozbawić”.
Piękne i mądre, prawda?

Smok Wawelski, Lajkonik i Chiny

20 grudnia 2011

Prezydent Komorowski w Chinach: „Zauważył, że 2012 rok to w chińskim kalendarzu to rok Smoka. A u fundamentów polskiej państwowości leży Smok Wawelski, który mieszkał pod zamkniem w Krakowie – prezydent zachęcał w ten sposób chińskich turystów do odwiedzin. Nie wspomniał jednak o destrukcyjnej (dla smoka) roli szewczyka Dratewki” – tyle Gazeta Wyborcza. Ja podpowiem, że można by wykorzystać piarowo i Lajkonika, który do Krakowa też z azjatyckich stepów przybył….