Zrobiłam dzisiaj rodzinną sesję zdjęciową, potem Adam i mnie sfotografował i oto efekt. Minął kolejny rok. Taki dobry rok, gdyby niej jedno – śmierć taty. Ona spowodowała, że z niczego tak naprawdę nie mogę się cieszyć. Wszystko jest jak za mgłą, jakieś przytłumione, niewyraźne, za szybą. Dzisiaj składałyśmy sobie z mamusią życzenia, przy opłatku nie dałyśmy rady. Przez telefon, na odległość jakoś jest łatwiej. Wśród innych życzeń usłyszałam, by być cierpliwą. I nagle jakbyśmy obie jednocześnie zrozumiały, że tę cierpliwość ja mam. Właśnie po tacie. Ona powoduje, że ze spokojem ducha, bez fajerwerków idę dalej. I robię wszystko co mam do zrobienia, a nieraz jeszcze więcej.
Dzisiaj byliśmy z Adamem w kinie na Hobbicie. Tak pięknie zrobiony film. Kawałek mnie powędrował w dzieciństwo, do Kudowy-Zdroju, gdzie po raz pierwszy Hobbita przeczytałam. Widziałam gdzieś recenzję, taką sobie średnią. Recenzent kręcił nosem, że to takie proste, dziecinne, gdzież ta wielkość z trylogii o Władcy Pierścieni. A mnie właśnie to w tym filmie się podobało, taka bajkowa prostota przesłania. Nagle zobaczyłam to, czego w dzieciństwie, w powieści nie widziałam. Że najzwyczajniejszy człowiek (hobbit) może przeżyć w życiu coś najniezwyklejszego, Wielką Przygodę, i że jest w nim coś, o czym często sam nie wie – odwaga, wielkość, heroizm. Świetny film. Pójdę chyba raz jeszcze, nieco dalej od ekranu 🙂 aby trole na mnie tak bardzo nie właziły 🙂
Tagi: Adam, Hobbit, Tadeusz Dołęgowski, Zenona Dołęgowska
1 stycznia 2013 o 12:50 |
Co do Hobbita trochę tylko chyba przesadzili,żeby go na trzy filmy rozbijać.Ale tu magia pieniądza chyba zadziałała
1 stycznia 2013 o 12:56 |
A ja chętnie obejrzę każdą z trzech części, jeśli da tyle wrażeń co pierwsza. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2013.