Te Święta były szare. Najpiękniejsze szarości widziałam tuż za Radomiem, przed Jedlińskiemem: szare trzciny, szara ziemia, szare niebo, szare drzewa i trochę rude. Każda szarość inna i cudna. I trochę szarej mgły i szarej mżawki też było. Znowu nie stanęłam. Znowu nie zrobiłam zdjęcia. Ale aparat nie ten, nie mój. Muszę znaleźć aparat fotograficzny z duszą. Czerwona Góra też była szara. I też piękna, jak zawsze. Ta szarość kojarzy mi się z przemijaniem, duszami i smutkiem. Smutkiem bytu.
29 grudnia 2011 o 17:30 |
Bo to taki szary okres jest
dlatego czekam na wiosnę,wszak ona nadzieje zwiastuje.