Posts Tagged ‘Zbigniew Gertych’

Śnieżek na murku

22 lutego 2013

na murku
Murek śliczny, śnieżek – jeszcze bardziej. A wszystko stąd się wzięło, że pomyliłam uliczki w Powsinie: miałam spotkanie na Kremowej, a weszłam w jakąś inną. Nazwy nie znalazłam, numeru też nie, za to zachwyciłam się murkiem. I stąd to zdjęcie. A gdy już weszłam do budynku na właściwej ulicy i zrobiłam wywiad z Maciejem Bennewiczem, coachem duszy (choc nie tylko), znalazłam ulotkę o wrocławskim kongresie, o którym pisałam wczoraj. Wszystko układa się w mojej głowie po nowemu, choć wcale nie wiem, co z tego wyjdzie i jaki kształt przybierze. A rok dla mnie ważny: 20 lat mojej inicjacji masońskiej, 20 lat „Wolnomularza Polskiego”.
PS Zapomniałam dodać, że Powsin, a właściwie Ogród Botaniczny tamtejszy jest mi baaardzo bliski z powodu jego założyciela: cudownego człowieka, wielkiego uczonego, dżentelmena, masona (Wielki Mistrz WWP w latach 90.tych)prof. dr hab. Zbigniewa Gertycha. Już na Wiecznym Wschodzie…

Prof. Gertych na Wielkim i Wiecznym Wschodzie

28 września 2012

Brat Zbyszek, czyli prof. Zbigniew Gertych wybaczy mi zapewnie, że uczyniłam Go wczoraj Wielkim Mistrzem Wielkiej Loży Narodowej Polski zamiast Wielkiego Wschodu Polski. W ferworze audycji w radiu TOK FM dodałam mu nawet literkę „i”, i wyszedł Giertych, jak swój pociotek z Ligi Rodzin Polskich dawniej, a obecnie prawie z Platformy. Ta wczorajsza audycja była jak masoński kamień nieociosany – puszczona na żywioł, nie zmontowana potem przez technika radiowego, których chyba tam po prostu nie ma, bo miła Pani redaktor Głowacka sama musiała naprawiać mikrofon, gdy nie chciał działać. Zatem poszło wszystko „jak leci”, z chrząknięciami, hmmmmmmmmmm-ami, przejęzyczeniami. Mili moi Czytelnicy, że żaden mi tego nie wytknął, ale ja – perfekcjonistka z Bożej łaski – sama sobie wytykam.

Zbigniew Gertych, mason – dżentelmen

14 lutego 2012

Zbyszka Gertycha poznałam dzięki mężowi. Zaprotegował mnie i dzięki temu bez trudu uzyskałam możliwość wywiadu dla tygodnika „Argumenty”, w których pracowałam w drugiej połowie lat 80. XX w. Zbyszek był wówczas wicepremierem w rządzie Zbigniewa Messnera. Do wolnomularstwa wciągnął go Adam (odbyło się to w naszym mieszkaniu na Nowym Świecie). Znali się od lat 50, szanowali i bardzo lubili. Adam zawsze powtarzał, że Gertych dla polskiego warzywnictwa zrobił tyle samo, co Pieniążek dla sadownictwa. Przez kilkanaście lat Zbyszek był u nas częstym gościem. Pracowali z Adamem w jednej loży Europa, potem współdziałali, gdy został Wielkim Mistrzem WWP i w Polskiej Grupie Uniwersalnej Ligi Masońskiej. Często mijaliśmy się w drzwiach, ja do pracy, on – do Adama, ale nieraz „obradowaliśmy” w trójkę. Zbyszek był prawdziwym dżentelmenem, o ujmującym sposobie bycia, delikatności, kulturze osobistej i subtelnym poczuciu humoru. Przy nim czułam się zawsze jak prawdziwa dama. Kochał świat roślin chyba najbardziej ze wszystkiego. Wymyślił Floralia Muzyczne w Ogrodzie Botanicznym w Powsinie, gdzie często spotykali się wolnomularze różnych rytów i obrządków. Opowiedział nam kiedyś o korzeniach swojej rodziny, bo Gertychowie i Giertychowie byli jedną familią, choć oboczność w pisowni pojawiła się już chyba w XVII wieku. Nigdy złego słowa nie powiedział o Jędrzeju czy Romanie, choć oni byli takimi samymi zawołanymi narodowcami i antymasonami jak on uniwersalistą. Po jego śmierci poczułam, że już nigdy nie spotkam takiego dźentelmena jak Zbyszek. Europejczyka. Człowieka Świata. Gdy zamknę oczy, widzę braterski łańcuch przy jego trumnie. Zdjęcie z dedykacją dla mnie i Adama wisi u nas w salonie.