Gdy Emilka moja wnuczka miała 3 latka, czyli 9 lat temu, wróciłam z wycieczki do Egiptu. Zaczęły się wtedy nasze zabawy. Moja walizka była statkiem po Nilu, a Emilki zabawki jego pasażerami. Wysypał się wtedy ze mnie nie wiedzieć czemu worek wierszyków dla Emilki. A oto jeden z nich, pt. Emilka, bańki mydlane i Nil:
Puszczamy z wnuczką bańki mydlane,
lecą na dywan, lecą na ścianę,
lecą na krzesło i do walizki,
która jest statkiem,
statkiem dla wszystkich zwierząt Emilki.
Jest tu baranek oraz dwa wilki,
miś i prosiaczek, kilku Chińczyków,
(zaraz zobaczę, czy jest ich tylu)
– wszyscy płyniemy razem po Nilu.
Z boku wąż morski zamiast szalika
przed naszym statkiem szybciutko zmyka.
Emilka chrupie płetwy rekina
i gąsienice zjadać zaczyna,
to nie są żelki, to nie są chipsy,
tylko wieloryb oraz aż trzy psy.
Dziadziuś chce płynąć po Nilu z nami,
precz krokodyle! – płyniemy sami.
I stara puszka po czarnej kawie,
posłuży świetnie naszej zabawie,
będzie w niej zupa z sosnowej szyszki,
zjedzą ją kotki oraz dwie myszki.
Potem tu tukan w gnieździe wysiedzi,
czerwoną piłkę i kilka śledzi.
Zielony ręcznik będzie dywanem,
lotnym i szybkim – zaczarowanym,
na nim Emilka – księżniczka z bajki,
poleci szukać dziadziusia fajki,
a jest to przecież pokoju fajka.
Stop, bo już późno. Skończona bajka.
18 lutego 2019 o 05:10 |
żaden mason nie zdechŠw weekend?