Ależ miałam wczoraj dzień! Pobudka o 5 rano, wyjazd do Poznania, bo o 10.30 rozpoczynało się Masonarium, a moje wystąpienie było zaplanowane jako pierwsze. Potem o 15.00 otwarcie wystawy o drukach masońskich w Bibliotece Uniwersyteckiej, no i powrót do Warszawy. Wszystko szlo jak z płatka: podróż bez zakłóceń, Masonarium ciekawe (moje wystąpienie chyba udane), wystawa przepiękna!!!(chwała Tomkowi Szmagierowi, b. Wielkiemu Mistrzowi WWP). Ze wzruszeniem oglądałam ślady naszej, tj Adama i mojej działalności w postaci egzemplarzy „Wolnomularza Polskiego”, tomików naszej Bblioteczki. Znalazłam nawet stary artykuł w „Przeglądzie” z piękną fotką Adama w stroju rytualnym: mason – dżentelmen. Po otarciu łez pośpieszyłam na dworzec, wystałam bilet i po godzinie z hakiem byłam już na peronie. Gdy uchyliłam drzwi swego przedziału, cofnęłam się, troszkę przestraszona. W środku było trzech młodych „dżentelmenów”, wyczułam leciutką woń alkoholu, było głośno, przedział zastawiony bagażami. – Przepraszam, może ja nie będę przeszkadzać i znajdę sobie coś innego – powiedziałam ciut niepewnie. – My jesteśmy całkiem normalni, proszę pani – odpowiedział jeden z chłopaków. To przeważyło. Weszłam. Zdrzemnąć się nie dało rady. Chłopcy byli radośni i głośni. Nie wytrzymałam, gdy zaczęły pojawiać się „brzydkie wyrazy” – zaprotestowałam. Atmosfera zgęstniała. Wydawało się, że bardzo nie pasujemy do siebie. Bardzo, bardzo. A potem coś się zmieniło. Jeden z nich – najbardziej bezkompromisowy, ale i otwarty (ten od brzydkich wyrazów), zaczął opowiadać. Zaczęło się od drzewek, które sadzi w życiu zawodowym, potem doszło do alternatywnego Marszu Niepodległości, na którym – ochraniany przez Policję – grał z kolegami. Stało się bliżej. O czymże potem nie rozmawialiśmy: o alkoholizmie i leczeniu, Niepodległości i politykach, ryngrafie Brygadiera Piłsudskiego (miałam ze sobą, jako eksponat), miłości, rodzinie, zdradach, śmierci i sensie życia. – My to tacy dżentenmenele – powiedział ten najgłośniejszy (zasnął na koniec i ledwo go dobudzili na Centralnym). I to było strasznie fajne, ale nie do końca prawdziwe: oni, którzy na początku byli dla mnie jak kosmici, nie byli co prawda dżentelmenami, ale i nie menelami; świetni, młodzi chłopcy. Jeśli czytacie to słowa, to wiedzcie, że naszej podróży nie zapomnę do końca życia. 🙂 🙂 🙂 I dziękuję.
19 listopada 2018 o 20:02 |
żaden mason nie zdechŠw ostatnim czasie? nie znam żadnej damy ani dżentalmena
Aszera posted: ” Ależ miaÅam wczoraj dzieÅ! Pobudka o 5 rano, wyjazd do Poznania, bo o 10.30 rozpoczynaÅo siÄ Masonarium, a moje wystÄ pienie byÅo zaplanowane jako pierwsze. Potem o 15.00 otwarcie wystawy o drukach masoÅskich w Bibliotece Uniwersyteckiej, no i powrót do „