Znalazłam swój stary wierszyk sprzed 8 lat i się uśmiałam.
Pewna Dama już w latach, choć z ponętnem ciałem,
kochała się w Artyście prawie doskonałem.
Chciała być jak panienka, jak niewinne dziecię,
z Artystą, jak z Aniołem, aż do nieba wzlecieć.
Tak sześć lat z okładem w niebiesiech fruwała,
i czuła się jak nimfa, jak wróżka bez mała.
Lecz raz mocno zasnęła, śniła – spada z górki
A tam grządka za grządką; patrzy – to ogórki!
Rosły długie i grube, pociekła jej ślinka –
„Stop”! – zakrzyknął Artysta, to zje ma rodzinka.
Zupa będzie wspaniała, ogórki kiszone
nakarmią me wnuki, córki oraz żonę.
My nasyćmy się luba ogórkowem duchem
Wielce cudnem i lotnem, niby gęsim puchem.
Gdy do Damy dottrła rzecz o gęsim puchu,
nagle usłyszała trele w swoim brzuchu
i to ją obudziło…
Morał z tego jest taki: gdy spragniona dziurka,
nie pomoże niestety żaden duch ogórka. 🙂
20 Maj 2017 o 12:02 |
Wiosenny, ogórkowy nastrój, to jeszcze w miarę możliwości wiewiórki polecam odwiedzić w Łazienkach. Może coś podpowiedzą na temat dalszych losów Damy z wiersza a co poniektóre być może i na temat opiekuna spolegliwego coś powiedzą.
20 Maj 2017 o 13:04 |
Dziękuję, ale ciągle jeszcze leczęsię w domu. Wiewiórki zawsze lubiłam. 🙂