Byłam na spotkaniu z Juanem Grabois, Argentyńczykiem, organizatorem i przywódcą ludzi najbiedniejszych, wykluczonych. Zaczynał jako osiemnastolatek, zaczął organizować swych rówieśników m.in., ofiary kryzysu ekonomicznego, segregujących śmieci argentyńskiej klasy średniej (sam do niej należał). Gdy miał lat 20 i kilka, poznał kardynała Bergoglio, przyszłego papieża Franciszka. Zorganizował już trzy czy cztery kongresy w Watykanie organizacji z całego świata, tych wszystkich, którzy zajmują się ludźmi wyrzuconymi poza nawias normalnych społeczeństw. Nie jest marksistą, teologiem wyzwolenia, nie uważa się za prawicowca czy lewicowca (- stare kategorie, które straciły sens – mówi). Chce pomagać ludziom. I Franciszek to rozumie, i daje swoisty duchowy patronat nad ruchami, animowanymi przez Juana Grabois. Ten przyjechał do kraju Jana Pawła II, w którym dokona się za trzy dni intronizacja Jezusa na króla Polski. Myślę, że temu Jezusowi „królowi” jest tak blisko do papieża Franciszka, jak naszych biskupów do argentyńskich biedaków żyjących w favelach i segregujących śmieci. Gdybyż to były choćby umowy śmieciowe…
17 listopada 2016 o 05:43 |
Nie zrozumiałem zakończenia.