Loża janowa z niespodziankami

Ale miałam dzisiaj dzień! Z przygodami! Rano dowiedziałam się, że upał źle zrobił jakimś maszynom drukarskim i  POBOYOWISKA nie będziena czas . Tak bardzo chciałam pokazać książkę siostrom i braciom, zaprosić ich na promocję. Ale cóż było robić? Robiłam swoje: kupiłam wiktuały na agapę, czereśnie, cudne lilie i objuczona jak osioł dotarłam do loży. Potem z siostrą z Częstochowy robiłyśmy spineczki kwiatowe, aby każdy gość i niefunkcyjne członkinie obu naszych lóż kobiecych były udekorowane liściasto i kwieciście. Za 5minut  15.00 jedna z sióstr woła do mnie:  Mirka, brat T. czeka na Ciebie przed budynkiem. I ma 10 sztuk  POBOYOWISKA! Pobiegłam szczęśliwa. Potem z tego szczęścia pomyliłam się raz i dwa (nie powiem, gdzie :-), ale książkę pokazałam. To był rzecz jasna mały szczegół dla prac Loży Świętego Jana. Było nas dużo, z wielu polskich lóż. Nastrój – jak zwykle na Jana – podniosły, ale i pełen zadumy nad życiem. Każdy z nas patrzył, jak pali się jasnym płomieniem pergamin z naszymi nazwiskami, a z nim nasze błędy i zaniechania, ucieczki i złości… Potem była wspaniała agapa. No a na samym końcu jeszcze dowiedzieliśmy się, że nasi wygrali na rzuty karne ze Szwajcarami. Taki to by cudny  dzień! Mimo Brexitu…

Na zdjęciu jesteśmy razem z Olą, już po pracach, rzecz jasna. Druga fotka to ja i  POBOYOWISKO cudem wydrukowane. 🙂

 

 

 

Dodaj komentarz