Nasz stary zegar jest bardzo stary i nieraz staje. Od zawsze leczył go zegarmistrz, który miał warsztat niedaleko nas, na Nowym Świecie 26. Wczoraj czekałam na przystanku (jechałam na prace loży Prometea), patrzę i nie widzę wystawy zegarmistrza, na którą patrzę od 34 lat. Jest za to kolejny pub, czy kawiarnia. Bardzo ambiwalentne uczucia mam w sobie. Kiedy 21 lat temu jechałam do Paryża na inicjację masońską, Nowy Świat był pustynią kawiarnianą, ani jednego krzesełka nie było na dworze. Jak zazdrościłam Paryżowi jego kafejek i tej atmosfery. Dziś moja ulica jest cała „zakafejkowana”, mogę kupić paryską bagietkę i francuskie croissanty, ale stary zegarmistrz zniknął. Gdy nasz zegar przestanie bić, to…Czas na urlop, jutro raniutko wyjeżdżam ze słonecznej Warszawy i lecę na zadeszczoną Majorkę, to jeśli chodzi o ambiwalentne uczucia… 🙂
Skomentuj