To zalesiańska żaba. Obok niej mieszkała sobie ropucha. Ropucha, jak to ropucha, była duża i dosyć brzydka, ale bardzo pożyteczna. Moja wnuczka Emilka postanowiła przeszmuglować ropuchę do stolicy. I zrobiła to, wymościwszy pudełko po plastikowych stworkach mchem. Ropucha objawiła się w domu wczoraj. Uciekła z pudełka. i przykicała do przedpokoju słusznie wnioskując, że dalej są drzwi, schody albo winda i wyjście na wolność. Wyszła. 🙂 Emilka, wielbicielka przyrody i badań naukowych, wysłuchała maminej pogadanki o porywaniu zalesiańskich ropuch i szmuglowaniu ich na parkiety warszawskie. Amen. 🙂
Babcia, czyli ja, opowie Emilce jutro, jak przywiozła z grzybobrania malutkiego zajączka. Było to pół wieku temu z hakiem… Niedaleko pada jabłko od jabłoni…
8 Maj 2014 o 10:40 |
Rozumiem ciągoty do Matki Natury. Jako dzieć straszny przeszmuglowałam młodego jeżynka. Jeżynek chwalił sobie dach nad głową i domowe jedzonko. Problemy zaczęły się później. Nielegalny lokator tupał nocami a sypiać lubił w paputkach ojca. Nie muszę mówić, że tatko był przeciwny darmowej akupunkturze.
A co się stało z zajączkiem? Odzyskał wolność?