Zapora, czyli koniec finansów światowych!

Od wczoraj na FB w naszym gronie masońskim trwa dyskusja wokół wywiadu prof. Marcina Króla w weekendowej „Gazecie Wyborczej” pt Głupi byliśmy. Po mojej Aszerze, linki do rozmowy pojawiły się i w Loży Galileusz, i Loży Kultura, i „Wolnomularzu Polskim”. Pociągnęłam wątek i ja, ten, który mi spokoju nie daje, tj. niemoralności sytuacji, gdy niecała setka bogaczy na Ziemi dysponuje takim majątkiem jak 3,5 miliarda najbiedniejszych Ziemian! Prof. Król boi się nadciągającej rewolucji, która zmiecie taki porządek. Jakiej rewolucji!? „Już z Aurory wystrzał padł” – gdzieś mi tam podpowiada pamięć. Ale takiej rewolucji – i to światowej – przecież nie będzie. Jeśli do niej dojdzie, to będzie elektroniczna, która podkopie podstawy obecnego globalnego kapitalizmu (może już mnie na świecie nie będzie, mam nadzieję). I gdy tak sobie gdybałam, skończyłam właśnie kolejny kryminał mego ulubionego ostatnio Henninga Mankella pt. Zapora. W powieści współczesnego szwedzkiego pisarza pojawia się: spisek, niezgoda na obecny światowy system finansowy, chęć podkopania całości jednym, przemyślanym elektronicznym atakiem. W Posłowiu Mankell pisze: „… to, co opisałem w powieści, wkrótce nastąpi”. Książka jest z 1998 roku. Kudy ówczesnej elektronice do tej dzisiejszej. Jednym słowem – wszystko przed nami brrrrrrrrrrrry.

Komentarzy 14 to “Zapora, czyli koniec finansów światowych!”

  1. Sfirex Says:

    Jeśli mogę to wtrącę swoje zdanie, które jest po części kontynuacją poprzedniego posta, w którym padło pytanie o to czy na co dzień widzimy braterstwo, równość, wolność etc. A więc:
    Ktoś zapyta: „No właśnie. Gdzie Ty tu widzisz równość, a gdzie wolność, a braterstwo…?”. Każdy z nas jest zwycięzcą. Każdy mógłby być jednym z tej setki bogaczy. Niestety nie widzimy codzienności… widzimy jakieś obrazy w telewizji i prasie, które upadlają nasze zmysły. Obrazy nas nasycają, w pełni świadomie przyjmujemy, że ktoś jest w czymś lepszy. A to nie prawda – nikt nie jest od nas w niczym lepszy. Status nigdy nie będzie świadczył o naszej świadomości. Co chwila każdy z nas wygrywa… ale zaraz ktoś znowu zapyta: „Ja jakoś nie wygrywam!”. A wystarczy by każdy z nas zrozumiał, że nawet teraz gdy postanowimy, że doczytamy do końca tego posta w tej chwili, i doczytamy, to wygraliśmy…. Jeżeli postanowimy, że jutro zjemy śniadanie o 9 rano, a jutro, że tak samo pojutrze, i to się powtórzy przez rok, wtedy zauważymy, że przez ten rok naddaliśmy sobie czas dla wszystkich posiłków…. Teraz powinno paść pytanie: „To tylko jedzenie”. Nie, do cholery to jest Twoich 365 zwycięstw, które wykonałeś/aś bez problemu… Wygrywać trzeba się nauczyć… Od zwycięstw można się uzależnić – od porażek też. Zamieńmy 365 dni z przykładu z jedzeniem, na 365 dni treningu siłowego, na 365 nowych teorii w jakiejś dziedzinie nauki, na 365 tysięcy złotych… czy to też dla nas będzie TYLKO…. Jeżeli czegoś chcemy to po to MUSIMY sięgnąć… i nie ważne czy ktoś nam to da czy nie, po prostu wyciągnijmy rękę i przekonajmy się co się stanie (ja wiem co… nic poza tym, że to coś będzie nasze). Gdy wygramy już miliony razy to stanie się to tak automatyczne jak oddychanie – zaczniemy się dziwić, że wszystko nam się udaje, że jesteśmy tymi lepszymi, o których do tej pory czytaliśmy lub widzieliśmy ich w telewizji…. Nikt nas już nigdy nie pokona choćby był największym z największych… I tak właśnie myślą ci których oskarżono za brak etyki… za to, że są ludźmi, którzy już nie potrafią przegrać, którzy od wieków nawet o tym nie myślą, bo uczucie przegranej zostało u nich wymazane….
    Najbardziej bronię jednej z tych osób, ale rozumiem wszystkie.
    Czy Pani mnie rozumie? – Może odpowiedź na to pytanie to pierwszy z Pani kroczków??
    Miłego wieczoru.

  2. Ika Wit Says:

    A czyja to wina, że tak jest? Że jest niewielu bogatych i wielu biednych? Biednych, czyli, jak to teraz się ładnie nazywa, „niezaradnych życiowo”? Słuchających różnych ogłupiaczy i nie wierzących w to, że też mogą osiągnąć sukces?
    Moim zdaniem nie można niszczyć kogś tylko dlatego, że powodzi mu się lepiej niż innym, że miał pomysł, że go zrealizował. Równać należy w górę, a nie w dół. Postęp ma być. Nie wszyscy mało i po równo, tylko wszyscy lepiej, więcej, mądrzej.
    Jak to powiedział Brian Tracy, mówca motywacyjny, badacz uwarunkowań sukcesu:
    „Smutne jest to, że ludzie są biedni, bo jeszcze nie zdecydowali, by być bogatymi. Mają nadwagę i są niewysportowani, bo nie zdecydowali jeszcze, by być szczupłymi i sprawnymi fizycznie. Nieefektywnie marnują czas, bo nie zdecydowali jeszcze, by być bardzo produktywnymi we wszystkim, co robią”

  3. Aszera Says:

    Gdyby to było takie proste. Do hiper-liberalizmu przydałaby się kapka miłosierdzia, albo po prostu – współczucia Iko. Pozdrawiam.

  4. Sfirex Says:

    Jakiego miłosierdzia oczekujemy? Jakiego współczucia? Tak, rozdajmy wszystkie majątki, rozdajmy fort nox, wykarmmy tych, którzy żyją za złotówkę dziennie, bo naprawdę stać nas na to…. Tak naprawdę to bez jednego pieniążka nie powinno być głodnego na Świecie. Aby zachować ceny towarów na wysokim poziomie, rocznie jest niszczonych setki tysięcy ton samego zboża…. Nikt nie zwraca uwagi na to, że kilkanaście ton zostało z ładowni nie wybranych, wyrzuca się to do morza. A teraz przypomnijmy sobie jak odbierana jest bezkrytyczna pomoc: Znajoma nauczycielka pomagała zaprzyjaźnionej, młodszej, koleżance w ciąży, którą zostawił chłopak. Po wielu błaganiach, prośbach i obietnicach, że się poprawi, znajoma załatwiła jej mieszkanie… okazało się, że nagle znalazł się też chłopak i uwaga kolejne dziecko ze stwierdzonym już zespołem downa. Znajomej jednak nie opadły różowe okulary i patologia trwa nadal w najlepsze. Puenta jest taka: Co daje ludziom tyle sił by wykorzystywać innych bez żadnych skrupułów niezależnie od swojej sytuacji? Bo tak samo jak Pani piętnuje tych bogaczy to ja mogę wypunktować każdego biedaka. Nie ma trudnych żyć, wszystkie są takie same… wszyscy startują (rodzą się) i kończą (umierają) tak samo… Strategia sukcesu jest bardzo prosta i nie ważne czy stosuje ją niemiłosierny bogacz czy biedna kobieta z mojego przykładu… Ludzie, wszystko sprowadza się do tego by najpierw myśleć o sobie, a dopiero potem o innych… gdy ktoś próbuje to odwrócić to „odpowiedni ludzie” szybko to wykorzystają… NAJPIERW JA – tylko to jest ważne.
    Ja również pozdrawiam Panią i Pana Wita.

  5. cybernetyczny Says:

    co do ataków cybernetycznych przedsmak mieliśmy w postaci sprzeciwu wobec ACTA, chodziło w nich o uzmysłowienie społeczeństwu że ACTA pod pozorem ochrony własności intelektualnej dawało przewagę WIELKIM KONCERNOM NP. INFORMATYCZNYM nad maluczkimi firmami informatycznymi. Oczywiste było że sztab prawników wielkich koncernów mając olbrzymie środki może przeforsować i wygrać każdą sprawę patentową dzięki swoim wpływom nawet jeśli „dany patent wielkiej firmy był tylko podobny a nie identyczny do patentu małej firmy” w ten sposób można było wyeliminować konkurence i zwiększać monopolizm wielkich firm o to chodziło a ACTA ale nie każdy jest w stanie to zrozumieć.

  6. Adam Bolewski Says:

    Książka Króla, już któraś po, pierwszy był Fukuyama już dość dawno temu, potem na pewno Bauman pisał o ludziach niepotrzebnych, Eco o tym, że będą wykluczeni, bo odrzuceni przez technikę, a teraz Król ( pewnie pominąłem wielu) pisze o końcu humanistyki, a niesamowitym rozwoju techniki. Tak sobie myślę, że 🙂 może profesor Król zobaczył na kasie w hipermarkecie jedną ze swoich obiecujących studentek 🙂 ? Nie chodzi pewnie tylko o brak pracy dla wszystkich humanistów, ale o to, że w ogóle stają się dużo mniej potrzebni w społeczeństwie wysoko rozwiniętej techniki. Co chwila powstają nowe aparaty fotograficzne, nowe programy do obróbki zdjęć, tak samo w świecie komputerów, programowania, to nie jest moda, ale całkiem obszerna dziedzina, której trzeba się uczyć, żeby na niej zarabiać. Z czytania książek może jedynie narodzić się pisanie zarobkowe, ale to nie pewny biznes, wiele książek trafia do pudeł z przeceną. Dużo łatwiej zostać fotografem czy informatykiem. Są tacy, co łączą jedno i drugie. Humanistyka jako hobby jest na straconej pozycji.

  7. Ika Wit Says:

    Aszero, o jakim miłosierdziu czy współczuciu mówimy? Nic nie jest proste. Za mało się jeszcze znamy, więc pewnie nie wiesz, że miałam i mam jeszcze nadal (choć jakby w mniejszym już stopniu) głowę nabitą w/w ideałami i w dodatku próbowałam je wcielać w życie, przez kilka lat udzielając się charytatywnie i wolentariacko…. Pomagałam bezdomnym, alkoholikom, ofiarom przemocy domowej. I wiesz, jaka jest brutalna prawda? Taka, że ci ludzie żadnej pomocy nie chcą, że nie chcą domu ani pracy, ani rozstania z oprawcą. Że im jest dobrze tak, jak jest, a szczytem marzeń okazuje się nabranie „ich aniołka” i wyciągnięcie paru groszy na cel zupełnie inny niż zapewniają. Tak im nie pomożemy. Żadnej zmiany nie będzie, jeśli oni sami tego nie zechcą. I żadne miłosierdzie ani współczucie czy inne użalanie się nad ich losem tego nie zmieni. Jedyne co możemy, to pokazać im, że można inaczej i że warto. Najlepiej na przykładach. Muszą sami nabrać przekonania i zechcieć. Odważyć się na podjęcie ryzyka zmian. Dopiero wtedy można mówić o jakiejś efektywnej pomocy. I nie ma to nic wspólnego z hiper-liberalizmam. Raczej z realizmem. Pozdrawiam serdecznie.

    P.S. Jeśli Pan Sfirex pozdrawiając Pana Wita, miał na myśli mnie – Ikę Wit, to bardzo dziękuję i wzajemnie pozdrawiam (nadmieniając, że mimo wszechdżenderu nadal jestem kobietą), jeśli nie – to pozdrawiam również bardzo serdecznie 🙂

  8. Sfirex Says:

    Hahah ale wtopiłem 😛
    Tak chodziło o Panią – pozdrawiam gorąco 🙂

  9. Ika Wit Says:

    A więc dziękuję raz jeszcze i ponownie serdecznie pozdrawiam 😀

  10. Aszera Says:

    Iko, te 3,5 mld ludzi, o których mówił prof. Król, to nie są sami uzależnieni i bezdomni. To nie ich wina że urodzili się np. w Bangladeszu czy Kongu a nie Szwajcarii. Moim zdaniem obecny etap kapitalizmu globalnego korporacyjnego stwarza nowe, strukturalne nierówności, na dłuższą metę nie do utrzymania. Proste zabranie jest „głupie”, próbowali to bolszewicy i wiadomo z jakim skutkiem. Ja nie wiem jak „zabrać”, by było sprawiedliwiej. Pewnie w ogóle nie o zabranie chodzi, bo to jakaś ostateczność, a o wcześniejszy inny, bardziej sprawiedliwy podział. A jeśli chodzi o alkoholików, leczenie oraz ich kondycję duchową, to znam to wszystko bardzo dobrze i wiem o czym piszesz. Pozdrawiam ciepło.

  11. Ika Wit Says:

    W Kongu miałam przyjaciela, pojechał tam i zginął, próbując zbawić tamten ich świat. Ja żyję, bo tam nie pojechałam – nie widziałam sensu. Może powinnam była? Nie wiem. Ale wiem, co pisał i mówił, o strasznej biedzie, czystkach etnicznych, zabójstwach takich, że włos się jeży, a w nocy spać nie można. O ogromnej wszechobecnej beznadziei. O dzieciach – zabójcach, zindoktrynowanych tak, że mordują najbliższych. I jeszcze o tym, że ci ludzie nie są gotowi na pomoc, żyją z dnia na dzień, wypatrując, kto tym razem będzie ich mordował, a kto rzuci puszkę z jedzeniem. Tu proste rozdawnictwo dóbr sprawy nie załatwi, nawet tych odebranych bogaczom. Trzeba ogromnych zmian, pracy nad psychiką tych ludzi, a dotarcie do nich jest nie tylko trudne, ale zwyczajnie niemożliwe. Inne uwarunkowania, inna historia i kultura, po prostu inny świat, w którym z kolei my się nie odnajdujemy. Bangladeszu nie znam, ale domyślam się, że jest podobnie.

    Aszero, ja wiem, że to nie ich wina, że urodzili się w tych strasznych miejscach, ale również ci inni nie są winni, że urodzili się w Szwajcarii. Chyba, że uznamy teorię o reinkarnacji za prawdziwą i powiemy – taka karma. To przynajmniej byłoby jakieś wytłumaczenie.

    Artykuł narobił sporo zamieszania, a szkoda, bo podzielił ludzi, nie wskazując realnych możliwości osiągnięcia celów. Bycie Judymem sprawy nie załatwi, Judym spłacał wieczny, niespłacalny dług, unieszczęśliwił siebie i kobietę, która go pokochała. Mamy zrobić tak samo? Moim zdaniem nie. Problem jest trudny i poważny, jeśli faktycznie chcemy zrobić coś w kierunku poprawy losu tych ludzi. Sprawa wymaga uważności, namysłu, rozmów i planów. Może burzy mózgów? Ja nie mam pomysłu. Kiedyś myślałam inaczej, ale teraz wiem, że nie wszystkim da się pomóc. Ale liczę na to, że mądrzejsi ode mnie coś wymyślą, a wtedy z chęcią się przyłączę. Bo przecież pomoc ludziom to moje powołanie i droga życiowa. I ulubione zajęcie, tak przy okazji.

    Żałuję, że wdałam się w tę dyskusję.

    Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia w Warszawie.

  12. Aszera Says:

    Jednego nie rozumiem Iko, dlaczego żałujesz, że zaczęłaś dyskutować? Bez wymiany poglądów, bez tarć, bez tych „burz mózgów” nic się wszak nie wymyśli. Na zbawienie swiata ja też nie mam pomysłu. Wiem, że mogę coś dobrego zrobić wokół siebie. Dać światu trochę więcej dobra niż zła. To moje, bardzo na dziś minimalistyczne podejście do sprawy. A gdy piszę o tych 3,5 miliardach nieszczęśników, to wraca moja stara skóra młodej gniewnej, marksistki. Ani teraz młoda, ani gniewna, ani marksistka. ot, masonka najzwyczajniejsza.

  13. Sfirex Says:

    Z jakiego powodu Pani „żałuje, że wdała się w tą dyskusję”? Proszę się nie bać niezrozumienia, bo to u innych normalne… bo ja nigdy nie będę Panią, a Pani mną… wszyscy jesteśmy wyjątkowi… Najlepszym tego przykładem jest związek kobiety i mężczyzny, gdzie różnice w budowie mózgu i co za tym idziemy różnego myślenia jednak dają owoce, nie tylko w postaci potomstwa. Jeżeli Pani uważa, że ktoś Panią nie rozumie to znaczy, że zdecydowała Pani by być sobą… jedynie i aż sobą… kimś kogo zna tylko Pani, a my możemy się jedynie domyślać i szufladkować. Jeżeli ludzie by myśleli standardami to teraz bym łupał kamyczkiem o kamyk… dlatego proszę nie myśleć jak inni i zastanowić się nad tym czy czasem „niezrozumienie przez innych to moja zaleta i atut, i dopóki ludzie będą sobie zadawać pytania: kim ona jest? i o czym mówi? będzie to znaczyło, że jestem wyjątkowa”.
    Miłego dnia.

  14. Ika Wit Says:

    No, sęk w tym, że zostałam zaszufladkowana i to do zupełnie niewłaściwej szuflady… z której w dodatku trudno się wydostać… I pewnie dlatego zrobiło mi się ciut ciasno i niewygodnie. 🙂

    Nie jestem stara, a przynajmniej nie bardzo, jak mi się wydaje… ale moim życiem można by obdzielić kilka osób i żadna by się nie nudziła, a wszystkie miałyby co wspominać. Wiele spraw, poruszanych w różnych dyskusjach, znam z autopsji i od podszewki, podczas gdy dla moich rozmówców to tylko teoria… może częściowo stąd bierze się niezrozumienie? Poziom empatii też mamy różny…. eee, czepiam się.

    Co do płci, to różnica bez wątpienia istnieje, chociaż ja akurat jestem kobietą dość nietypową i jakoś łatwiej mi zrozumieć mężczyzn niż inne kobiety. Sorry, taki dżender. 🙂

    Dobro… to pojęcie względne. Pamiętacie Kalego? 😉 Nie zawsze to, co dajemy ludziom, jest dla nich dobre, chociaż nam może się tak wydawać… I nie zawsze akurat tego potrzebują… Nie. Dosyć. Znów zaczynam gadać, gdy lepiej zamilknąć. I zająć się swoim własnym kamieniem, jednocześnie pozostając sobą. Nierozumianą outsiderką, niekoniecznie wyjątkową. 🙂

    A więc, za klasykiem „Róbmy swoje! Może to coś da, kto wie?”

    Z pozdrowieniami 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s


%d blogerów lubi to: