Nie zapomnę tego księdzu OKO do śmierci. Dzięki Niemu odbył się mój debiut poetycki w prasie. O tym, że mą fraszkę wydrukowała popularna ANGORA, zawiadomiły mnie dwie osoby. A ile przeczytały i nie zadzwoniły? Imię ich – legion!
Dziękuję proszę księdza. Wierszyk brzmi – przypomnę – następująco:
Gdy ksiądz OKO w moim domu gości,
to nie jest wcale OKO Opatrzności.
Przyznaję, że jest tu wątek masoński. OKO Opatrzności widnieje w każdej masońskiej loży nad Czcigodnym Mistrzem bądź Czcigodną Mistrzynią. Siedziałam po nim przez 3 lata w Prometei, i mi się utrwaliło. 🙂
Tagi: ks. Oko
27 stycznia 2014 o 17:43 |
Brawo 🙂 I w złości powstają czasem świetne rzeczy 🙂
28 stycznia 2014 o 19:55 |
promotor mimo woli