Na zdjęciu ja z moją córką Oleńką i babcią Czesławą Wolską. Zalesie 1984 r.
Nie wiem, czy sprawił to barszcz, czy sos chrzanowy, czy zbliżające się Święta, a może lektura książki pt. Zapomniany ogród (jest tam i o autorce Tajemniczego ogrodu, książki mego dzieciństwa), a może jeszcze co innego, że nagle zapragnęłam przenieść się w przeszłość i opowiedzieć mojej wnuczce Emilce o latach, gdy miałam tyle lat co ona teraz, czyli 6 z kawałkiem, i jeździłam w każde wakacje letnie i zimowe do babci. Domek był mały, składał się z sionki, kuchni i dwóch pokojów. Z sionki drabina wiodła na strych, gdzie w święta wisiały pęta mojej najulubieńszej potrawy: kiełbasy z… nutrii, które hodował dziadziuś, a karmiła tym co wyrosło na polu, babcia. Nutrie miały wielkie, żółte zęby. Gdy jadły, trzymały w przednich łapkach marchewkę lub ziemniaka. Moczyły je przedtem w wodzie, bo były czystymi zwierzątkami. Lubiłam karmić te nutrie. Nie miałamwówczas problemów egzystencjalnych, gdy zamieniały się one w kiełbasy i futra. Dopiero teraz jest mi ich żal.
Tak jak powstała ksiażeczka o kotach – Pati i Rysiu, tak rodzi się w mej głowie druga o moich szczęśliwych latach, bo i u babci byłam szczęśliwa jako dziecko, i w domu – choć inaczej – także. W domu byłam zawsze Mirunią. Bożena widniała na akcie urodzenia, a publicznie pojawiła się dopiero w moim całkiem dorosłym życiu. To będzie książeczka o małej Miruni i jej babci Czesi, dziadziusiu Stanisławie. W tle będą te nutrie, kury, chrabąszcze, zabawy na bagrze i torach kolejowych (!). Będzie i o kiosku, gdzie od najmłodszych lat (gdy nauczyłam sie liczyć) sprzedawałam gazety. No i o świętach oczywiście też: wielkich choinkach ozdabianych moimi gwiazdkami (za jedną wylizałam wielką dziurę w ścianie z powodu prawdopodobnie braku wapnia), szynkach pykających na piecu, zalewajce i kluskach tlonych.
Tagi: babcia Czesława, Emilka
16 grudnia 2013 o 20:06 |
Powodzenia życzę w pisaniu 🙂 Bajeczka na pewno będzie świetna, bo prawdziwa, bez udawanych i wymuszonych emocji.
17 grudnia 2013 o 06:46 |
Ciesze się razem z Tobą pomysłem. Miruniu trzeba chyba się spieszyć, aby zdążyć przeczytać i dotknąć twardej okładki.