Nie byłam wstrząśnięta, jak wielu komentatorów, poziomem dyskusji w Sejmie nad obywatelskim projektem ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne, tzn. delegalizującej aborcję płodów podjerzanych o nieodwracalne zmiany chorobowe. Wszystkie argumenty w tej kwestii padły już przed wojną w toku „wojny” z felietonami Tadeusza Boya-Żeleńskiego z pierwszym, programowym pt. Największa zbrodnia prawa karnego. Przypomnę, że felietony te zostały potem zebrane w cykl pt. Piekło kobiet, w której Boy protestował przeciwko karaniu kobiet za przerywanie ciąży, w II RP całkowicie nielegalnej i zagrożonej wysoką karą więzienia. Pisałam o tym w swojej książce, którą wydałam 20 lat temu pt. Poboyowisko.
Nieodmienny jest też podtekst tych sporów: walka o prymat etyki religijnej traktującej każde życie, niezależnie jak chore czy uszkodzone, jako świętość. Dla ortodoksyjnych wyznawców tej etyki, wyznawców wielu religii, nie tylko przecież chrześcijańskich, dyskusji i kompromisów nie ma! Czy przeciwnicy takiego stawiania sprawy to urodzeni złoczyńcy i mordercy? I ja się do nich zaliczam. Uważam, że każdemu człowiekowi, w tym kobiecie (sic!), należy zostawić wolność wyboru, bo każdy ma wolne sumienie. Kobiecie pragnącej dziecka, która dowiaduje się, że płód ma np. zespół Downa, nikt w naszym kraju nie każe niszczyć zalążka życia w jej macicy. Jeśli jest gorąco wierząca, to urodzi to chore dziecko i będzie opiekować się nim do końca życia. O tym, jak wygląda życie dzieci niepełnosprawnych także nie trzeba mi mówić, byłam wiele, wiele razy w szpitalu na Górce w Busku-Zdroju i napisałam książkę pt. Czyn i łza. Przeciwnikom zaostrzenia ustawy aborcyjnej chodzi wyłącznie o to, aby kobieta, która wie, że nie podoła fizycznie i psychicznie wychowywaniu chorego dziecka, i która uważa, że liczy się także godność i jakość życia – w tym jej także! – miała prawo wyboru. I aby nie nazywano jej morderczynią. I aby to w swoim sumieniu rozważyła konsekwencje swego czynu. W ostatecznym rachunku liczy się bowiem to, w jakim państwie chcemy żyć; czy państwie, gdzie światopogląd jednych ma decydować o wyborach życiowych drugich, czy państwie nie nadającym charakteru ustawowego moralności jednej, nawet dominującej grupy obywateli.
Tagi: aborcja
29 września 2013 o 14:01 |
Oczywiście gdy do takich spraw miesza się religia albo polityka to zawsze wychodzi jakiś bubel. Ale ja osobiście nie dałbym prawa do zabijania, szczególnie ze względu na chorobę, bo (polecę trochę skrajnie – jak zawsze):
1. jest to ucieczka od problemów, i coś na kształt macicznego kapitalizmu, w którym gdy znudzi się dzieciątko to je odstrzelimy i zrobimy nowe zdrowe – tak jak z bucikami,
2. gdzieś tam napisano, że gdyby 2% tego co na świecie idzie na zbrojenia przeznaczyć na walkę z głodem to uwaga nie byłoby głodu…to może kolejne 2% byśmy przeznaczyli na wsparcie, wtedy by wszystkim matkom było lżej,
3. zabijając nie narodzonych nie możemy zapominać o zabijaniu starców, którzy pobierają emerytury – cóż to by była za oszczędność.
Mam nadzieję, że Pani, ani nikogo innego nie uraziłem 😛
29 września 2013 o 18:26 |
1.Życie ludzkie to jeden wielki problem nieprawdaż?
Porównanie chorego zarodka (płodu) do bucika uważam za niestosowne.Obraża to kobiety.
Żadna kobieta która dokonuje aborcji nie robi tego z fanaberii.
2.Dlaczego tylko matkom mam być lżej,a gdzież to ojcowie?
Wiem nie dali rady i poszli sobie.
A może politycy którzy krzyczą najgłośniej swoje diety na dzieci już urodzone,ale potrzebujące pomocy by oddali?
3.Radzę gdzie indziej oszczędności szukać.
29 września 2013 o 19:39
Nie zgadzam się z Panem ani trochę bo:
1. Nie zrozumiał Pan o czym piszę,
2. A gdzie są ci ojcowie ogólnie?
3. To nie mój pomysł. Jest stary jak cywilizowany świat. Stosowano go, jeszcze do niedawna w Japonii.
Broni Pan racji, której nie ma, albo myśli Pan, że ma prawo ze względu na jakieś tam atuty.
29 września 2013 o 14:33 |
Widocznie nie dość jasno wyłożyłam swoje myśli. Sorrry. Generalnie jestem przeciwko zniewalaniu ludzkich sumień, pan jawi się zwolennikiem przymusowej etyki. Teza, że ludzie nie chcący penalizacji aborcji bardzo chorych płodów będą także za eksterminacją staruszków, wydaje mi się zbyt daleko idąca. Urażona się nie czuję Bynajmniej.
29 września 2013 o 14:48 |
Sama mam dziecko niepełnosprawne od 20 lat, to co przeżyłam i przeżywam da się może porównać do jazdy na rolerkosterze! Nikt nie dał mi prawa wyboru gdy byłam w ciąży ale przez 20 lat nikt nie pomógł gdy byłam bezradna i samotna w swoim zagubieniu. Walczę jak długo starczy mi sił tylko co z moim synem gdy mnie zabraknie??? Dziękuję za ten głos …
29 września 2013 o 15:06 |
Pani Ferminko, to ja dziękuję. Chciałabym Pani przesłać swoją książkę o Górce.
29 września 2013 o 17:32 |
Odezwę się e- meilowo do Pani za kilkanaście chwil, tylko wyprawie moje duże-małe dziecko do snu… Pozdrawiam.
29 września 2013 o 16:47 |
Platon wprawdzie wszystkie ułomne noworodki chciał uśmiercać, ale dziś w postępie medycyny wiele można wyleczyć, więc chyba tutaj przebiega granica, kiedy usunąć ciąże, a kiedy nie. Przeciwnicy aborcji podają zwykle za przykład rodziny patologiczne, głównie alkoholików, a zwolennicy mówią, że życie w takiej rodzinie to żadne życie, a do tego jednak pewnie zwykle dochodzi choroba dziecka w wyniku picia alkoholu w czasie ciąży.
29 września 2013 o 17:29 |
Chore dzieci przychodzą w różnych rodzinach, tragedią jest gdy w patologicznych bo tam zawsze pozostaną „wegetującymi roślinami” ale żadne rodziny ani normalne ani patologiczne pomocy w wychowaniu takiego dziecka nie otrzymują!! Nie mówię o MOP-sie i tych „chorych”pieniądzach! Problemem w tym kraju jest permanentny brak systemu który pomaga rodzicom w walce o jakość życia tych dzieci! O jakość życia rodziców! O to co będzie z tymi dziećmi a potem dorosłymi ludźmi gdy zabraknie rodziców! Nie problemem jest urodzenie, problemem jest każdy następny dzień po….
29 września 2013 o 18:29
Bo u nas tak już jest
że ważniejsze jest życie dopiero co poczęte.
Niż codzienna „walka” o godne życie rodziców mających chore dzieci.
30 września 2013 o 07:18 |
Kobieta a nie Sejm ma decydować o swoim i dziecka losie.
30 września 2013 o 11:54 |
Szkoda, że pani góra nie puściła na ten wesoły autobus na Węgry…
to wina moja i moich wpisów? Mogę więc zaświadczyć, że pani ze mną nie rozmawia, że ja szpiegiem nie jestem 🙂 ale filologiem, mam znajomych wśród filologów pracujących na uniwersytetach i wiem jak się zbiera informacje na interesujące tematy, bo literatura również kryje wiele tajemnic, do których samemu trzeba dotrzeć… będę musiał kiedyś wybrać się na dłużej do biblioteki masoników pod Poznaniem 🙂 Pozdrawiam pani Górę ! 🙂
30 września 2013 o 11:57 |
Ale przyzna pani, że bycie Mistrzynią ciąży? Szkoda tylko, że nie dali choć teraz pani trochę luzu…
30 września 2013 o 12:03 |
Panie Adamie, powód mego niewyjechania na Węgry jest bardzo prozaiczny; byłam przeziębiona. najzwycajniej w świecie. „Góra” się zmartwiła, że nie jadę i przesyłała mi z Węgier esemesy. nie wiem czy „Góra” czyta Pańskie wpisy i czy się nimi przejmuje. 🙂
30 września 2013 o 12:04 |
pan Góra 🙂 chyba cięty na mnie 🙂 Gdyby nie był taki arogancki i zarozumiały dałby się lubić, a tak… niech poszuka w sobie przyczyny… Bo to nie Suwałki są temu winne, o nie… tylko stołeczna arogancja. Moja rada: sekcja gimnastyczna wśród swoich 🙂
30 września 2013 o 12:06 |
Ja też chętnie bym poszedł pograć na korcie w badmintona, tak, tego prawdziwego… ale w Suwałkach mam z tym kłopoty, to nie to co w Warszawie, że zawsze można pójść i pograć…