jah-bul-on mówi: “Lucyfer, nosiciel światła! Dziwne i tajemnicze imię dla Ducha Ciemności! Lucyfer, Syn Poranka! Czy to on niesie Światło, i jego splendorem nie do wytrzymania oślepia, słabe, zmysłowe i samolubne Dusze? Nie wątpcie w to!” Albert Pike, “Moralność i dogmaty Obrządku Szkockiego Dawnego i Uznanego Masonerii”.
Zacytowałam jah-bul-on, nieznanego mi Czytelnika mego bloga. Czy jestem córą Lucyfera? Czy jestem „oślepiona, słaba, zmysłowa i samolubna”? Nie wiem. Słaba – często tak. Oślepiona? – nieraz też. Zmysłowa? – jeśli tak, to gdzieś to w sobie skryłam. Samolubna? – walczę. Kto bez grzechu – niech pierwszy rzuci kamieniem.
Pozdrawiam nieznanych mi czytelników Aszery z Austrii. Może to przypadek, ale zrobiło ich się więcej po zamieszczeniu recenzji ostatniej książki Jana Grzegorczyka Jezus z Judenfeldu i mojej polemice z „Rzeczpospolitą”. Jeśli to jednak nie przypadek to wiedzcie, nieznani Czytelnicy austriaccy, że dzięki książce o Jezusie z Judenfeldu myślę o Was często i ciepło. Oczywiście nie bez znaczenia jest i to, że u protestantów można znaleźć wiele prawdziwych słów o masonerii i widać mosty, którymi można przejść w jedną i drugą stronę. A propos mostu, to najpiękniejsza w książce jest dla mnie symboliczna scena na moście, na którym zostaje odprawiona ekumeniczna msza. Chętnie bym weszła na ten mostek 🙂
PS Zapytano mnie, dlaczego usunęłam link do swojej recenzji z profilu na facebooku Autora Jezusa z Judenfeldu. Otóż gdy zobaczyłm, kto i w jakiej prasie chwali najwięcej Grzegorczyka pomyślałam, że recenzja od masonki może Mu tylko zaszkodzić. A stara maksyma doktorska mówi: „Po pierwsze – nie szkodzić”. Jam też doktor, nauk politycznych wprawdzie, ale zawsze 🙂
Tagi: Jezus z Judenfeldu, książki
12 stycznia 2013 o 14:40 |
Chyba muszę postarać się tego „Jezusa z Judenfeldu” przeczytać.