Od Wczoraj w domu jednym z tamtów naszych z Adamem rozmów jest najnowsza książka Jana Grzegorczyka pt. Jezus z Judenfeldu. Ja już całą przyczytałam, Adam jest w trakcie lektury. Każde z nas trochę inaczej ją odbiera. Adam zna Austrię, przebywał tam w czasie wojny, kilka lat po niej studiował. Ma – a raczej miał – przyjaciół Austriaków. Dla mnie Austria jest obca (akurat lecę w poniedziałek do Wiednia po linii ubezpieczeniowej). Po pierwsze książkę dobrze się czyta, jest ładnie wydana przez Wydawnictwo Zyska, gdzie autor zresztą pracuje na co dzień. Ks. Groser, chociaż młodszy niż w trzecim tomie trylogii, jest jakby starszy – to autor nabrał życiowych doświadczeń. W międzyczasie pożegnał się z Wydawnictwem W drodze i miesięcznikiem, gdzie przepracował więcej niż ćwierć wieku swego życia. I mam wrażenie, jakby urwał się ze sznurka. Jego – Grosera – myślenia nic nie ogranicza i to przebija się przez karty. Mamy więc niezwykłe spotkania w czasie i przestrzeni: katolików z ewangelikami, austriackich i niemieckich nazistów z czasów II wojny ze zwykłym życiem dzisiejszego małego miasteczka Judenfeld, co znaczy „Żydowskie pole”. Są i sprawy męsko- damskie (życie księży protestanckich z żonami nie jest wcale bajką). A gdzie Jezus z Judenfeldu? Jest, choć umiera w książce, to stary niegdyś przystojny esesman, który „był” Jezusem, czyli pozował do rzeźby przedstawiającej mękę całkowicie aryjskiego Jezusa. Wątek żydowski także się pojawia, był czy nie był Jezus Żydem? – „To wymysł tego starego Żyda Pawła z Tarsu” – słyszymy z ust jednego z bohaterów. Wszystko to na tle cudownych Alp, wodospadów, dolin, brzóz i czereśni. Gdybym nie była absytentką, napisałabym, że Grzegorczyk dał nam kielich wybornego szampana, na którego dnie znajduje się niejedna kropla goryczy. Jako wolnomularce spodobał mi się opis luterańskiego kościoła z „czterema żywiołami”: ziemią, ogniem, wodą i powietrzem, co zna każdy wolnomularski uczeń ze swej inicjacji. I zapamiętam także opis pięknej, ekumenicznej mszy nad wodospadem. Wszystko to proste, bardzo ludzkie i bardzo boskie. Taki Bóg i mnie jest bliski
PS Z ksiązki dowiemy się także skłąd te trzy świnki na okładce i wyciągnięty palec nad nimi. Jesteśmy „bożym gnojowiskiem” – powtarza Grzegorczyk za… – a za kim, sami przeczytacie.
Tagi: Jezus z Judenfeldu, książki
Skomentuj