Na razie moje wierszyki o kotach Pati i Rysiu oraz wnuczce Emilce czytali: rodzina w postaci męża, córka Ola (łamaczka), Grażynka i Krysia (fryzjerki), Marat N. dyrektor dużej instytucji finansowej i pani Lucynka, nasza gospodyni. Koty obroniły się.
PS Sama Emilka przewróciła okładkę do góry nogami i zauważyła, że Rysiu ma duże oko. – Wszystko tak jak było? – spytałam wnuczki. Ona skinęła głową, ale że jest dokładna, wypatrzyła jedną, jedyną nieścisłość: poduszkę w Zalesiu potargał nie kot, a pies. Przyznałam się do poetyckiego naciągnięcia faktów, bo pies nie pasował do konwencji, stąd psie zęby zamieniły się w kocie pazury. Ale piórka latały po całej działce. Nic nie zmyśliłam. Miau 🙂
Tagi: koty
25 lutego 2012 o 22:27 |
To wspaniale uczucie jak pomysły przeistaczają się w czyny. Mówiłaś mi o tych planach przecież we wrześniu w Sousse!!Gratuluje Emilce twórczej Babci.A Babci pomysłów i niespożytej siły
26 lutego 2012 o 10:02 |
Dziękuję serdecznie Małgosiu! W moim komputerze mam zdjęć i wierszyków jeszcze na dwie książeczki. Może kiedyś?…