To znaczy dopiero zaczynam pakować. Wyciągam lekkie szale, dziurawe spódnice, sieciowe narzutki, kocham takie materiały dziurawe, na Tunezję akurat. Urlop mi się należy. Wczoraj gościłam Mistrzynie obu naszych kobiecych lóż. Robiłyśmy przymiarki organizacyjne, czasowe i personalne pod nowy rok masoński 6011/6012. Mimo wszystkich zdrowotnych problemów mam siły w sobie, by po raz drugi podjąć się roli czcigodnej mistrzyni Prometei. Głosowanie na początku października. Mam też dwie nowe kandydatki do naszej loży, obie znam od lat, mogłam wyrobić sobie zdanie o nich jako kobietach, profesjonalistkach. Są dobre! Mam nadzieję, że siostry w ankietach, „pod opaską” a potem w głosowaniu (oczywiście tajnym), zgodzą się z moją opinią. A teraz idę zaszyć kilka rozprutych szwów, parę szmatek już uprałam, książkę o Fenicjanach zaraz położę na walizkę i hajda trojka! Do zobaczenia mili Internauci.
Tagi: masoneria kobieca
6 września 2011 o 19:22 |
Wspaniałych widoków i wielu pięknych fotografii, które pozwolą na zatrzymanie wspomnień.
Z pozdrowieniami Ewa. 🙂
8 września 2011 o 08:20 |
Do zobaczenia
i powrotu szczęśliwego 🙂