Dopiero dzisiaj przeczytałam, że prorok Eliasz był patronem świętej Inkwizycji jako „nieprzejednany wróg bałwochwalstwa” – czytam w Religiach świata, encyklopedii PWN. Eliasz „pochodził z pasterskiego klanu osiadłego w górskiej krainie Gilead na Zajordaniu. Był obrońcą tradycyjnego kultu Jahwe jako jedynego prawdziwego Boga, porzuconego na rzecz kultu kananejskiego boga urodzaju Baala, popieranego przez żonę Achaba, Fenicjankę Izebel. Polityczna opozycja Eliasza przyczyniła się do obalenia dynastii, z której wywodził się król Achab”. Izebel, nieraz się pisze Jezabel, miała na swoim dworze wśród „stołowników” 400 proroków Aszery. Eliasz walcząc z Baalem, walczył i z jego żoną Aszerą. Gdy spisywano biblijne wersy o proroku, czyniono to już w duchu „jedynego, prawdziwego Boga”, na niuanse historyczne nie było miejsca. W Aszerze widziano wówczas już tylko i samo zło, a czasy, gdy uznawano ją za prawowitą małżonkę Jahwe, dawno minęły.
A wracając do Świętej Inkwizycji, muszę napisać, że wśród przodków mego męża Adama Witolda Wysockiego Odrowąża, czołowe miejsce zajmuje św. Jacek Odrowąż, założyciel zakonu dominikanów w Polsce, wyświęcony jeszcze przez św. Dominika. Dominikanów zwano swego czasu „Psami świętej Inkwizycji”. No cóż, nasz św. Jacek domowy (mamy jego świetny obraz), był jednym z nich, choć na stosie sam nikogo nie palił, a ubogim w Krakowie zakładał jadłodajnie. Karmiono tam pierogami, stąd zawołanie „Święty Jacku z pierogami” się wzięło. No i na razie tyle.
Skomentuj